Są po to, by rowerzyści czekający na zielone światło nie musieli schodzić z rowerów, tylko się podeprzeć. Jedna podpórka kosztuje 900zł. Niedługo będą instalowane kolejne. Pomysł spotkał się z falą krytyki. Według szefa radnych Platformy Obywatelskiej to niepotrzebny wydatek na - tu cytat - "gadżety, bez których można się obyć".
Radny PO Marek Sternalski nie kryje wzburzenia: Irracjonalne jest wydawanie pieniędzy na podpórki dla rowerzystów, którzy raczej są w dobrej kondycji. Cała inwestycja jest absurdalna. Miasto musi likwidować bariery dla niepełnosprawnych - mamy dziury w jezdniach i krzywe chodniki - mówi.
Podpórki zamontowali pracownicy Zarządu Dróg Miejskich. - W innych miastach takie podpórki się sprawdzają, cieszą się zainteresowaniem między innymi w Krakowie - mówi Agata Kaniewska, rzecznik ZDM-u.
Czy to potrzebne rozwiązanie czy zbędny kosztowny gadżet. - Pomagają w większym komforcie czekać na zielonym świetle a po drugie pozwalają szybciej wystartować na tym zielonym świetle. Jest to jednak na pewno dla wygody, a nie dla bezpieczeństwa rowerzystów - mówi szef stowarzyszenia Rowerowy Poznań Tadeusz Mirski.
Jak dodaje Tadeusz Mirski, podpora przy skrzyżowaniu Kościuszki i Świętego Marcina została zamontowana bez większego sensu. Podpory są potrzebne w miejscach, gdzie rowerzysta musi się zatrzymać czerwonym świetle i czekać na zielone. A na tym skrzyżowaniu - w ramach Strefy Tempo 30 - światła są wyłączone. Żaden rowerzysta nie postawi więc na tej podporze swojej stopy. Żeby 900 zł się nie zmarnowało, instalacja zostanie prawdopodobnie przeniesiona w inne miejsce.