15-latek do ośrodka w Gołańczy trafił za ogólną demoralizację i nieprzystosowanie społeczne. O bezpośrednich powodach ucieczki policja nie informuje, ale wiadomo, że pechowe dla siebie auto chłopak zatrzymał późnym wieczorem, około 5 kilometrów od ośrodka. "Życzliwym" kierowcą okazał się dzielnicowy z posterunku w Gołańczy, który po służbie jechał do domu. Policjant spytał pasażera o nazwisko, skojarzył je i odwiózł uciekiniera do placówki.
Uciekinier już poniósł karę - jest to nagana dyrektora ośrodka i odebranie przywilejów, jakie mają podopieczni.
SZKODA - i nie uciekiniera ani Policjanta ,lecz tych którzy NIE WIEDZĄ JAK SIĘ ZACHOWAĆ W TAKICH SYTUACJACH .