W porannym programie Radia Merkury Jest taka sprawa Solarski mówił, że samorząd zdąży, bo nie ma innego wyjścia, choć przygotowanie całej procedury jest wyzwaniem. Problemem - według Solarskiego - jest choćby to, że ustawa to na razie tylko projekt, który musi przejść przez parlament. Pewnych decyzji miasto jeszcze nie może podjąć. - Chodzi np. o wynajem siedziby czy rekrutację pracowników. Wnioski będzie można składać w obecnej siedzibie Poznańskiego Centrum Świadczeń. Mam nadzieję, że wystarczy nam 2 proc. przewidziane dla samorządów na realizację zadania. Liczę na to, że miasto nie będzie dokładać - mówi.
Miasto będzie musiało zatrudnić dodatkowe 54 osoby do obsługi programu. Chce też wynająć siedzibę w centrum biznesowym Victoria. Dokumenty będzie można składać także w delegaturach przy ul. Libelta, Gronowej, oraz w siedzibie Wydziału Działalności Gospodarczej UMP przy ul. 28 Czerwca 1956.
Solarski szacuje, że w mieście do programu może się kwalifikować nawet 50 tys. dzieci. Z taką skalą wypłat urząd jeszcze nie miał do czynienia. Do uzyskania 500 zł niezbędny będzie meldunek jednego z rodziców w Poznaniu. Solarski ma też przygotować miejski program pomocy rodzinom, w ramach którego Poznań ma dopłacić do in vitro. Ten pomysł radnych ma być odpowiedzią na decyzję o zakończeniu rządowego programu. Wiele par nie dostanie obiecanej rządowej dopłaty do trzech zabiegów in vitro. Z pomocą ma przyjść samorząd.
- Zbieramy dane. To jest 7 tys. zł za cykl. Rządowy projekt przewidywał trzy cykle, czyli 21 tysięcy na parę. Samorządu nie będzie na tyle stać, ale jeszcze nie wiemy ile pieniędzy przeznaczymy na cały program - dodaje Solarski.
Ewentualna uchwała o dofinansowaniu in vitro będzie jednak musiała być zaakceptowana przez wojewodę. Jest on regionalnym przedstawicielem rządu, a to właśnie rząd PiS-u zdecydował o zakończeniu państwowego programu in vitro.
Agnieszka Gulczyńska/jc/szym