Obchody rozpoczął barwny korowód, który o godzinie 13 ruszył ze skrzyżowania ulic Święty Marcin i Ratajczaka, kierując się na plac Mickiewicza, gdzie prezydent miasta symbolicznie, na jeden dzień, przekazał patronowi ulicy władzę nad Poznaniem. Wzdłuż trasy zgromadziły się tysiące mieszkańców i turystów, zajadając się rogalami i gęsiną. Popołudnie uświetniły koncerty i warsztaty.
Frekwencja była niższa niż w ubiegłym roku, ale poznaniacy i tak licznie przybyli na obchody. Imieniny ulicy stały się doskonałą okazją do zaprezentowania talentów lokalnych artystów, czego dowodem był sam korowód, wyróżniający się ogromną pszczołą mającą przypominać o zmianach klimatycznych zagrażających zapylaczom.
Odwiedzający przyznają, że niezmiennie od lat 11 listopada to najlepszy dzień, by pokazać Poznań turystom.
Ja jestem z Poznania więc codziennie przychodzę. To tradycja w którą wciągnęłam narzeczonego. Wydaje mi się to wyjątkowe, bo nigdzie innej nie ma takiego święta z okazji 11 listopada jak właśnie w Poznaniu
- mówi jedna z odwiedzających uroczystość poznanianek.
Wielu zjadało się gęsiną i rogalami, a wśród nich był także prezydent Poznania. Dowiedzieliśmy się również ile rogali zjadł Jacek Jaśkowiak, który do sprawy podszedł po poznańsku.
Poczęstowała mnie Pani dyrektor i pokroiła tego rogala tak po poznańsku i zjedliśmy jednego na pięć osób
- mówi Jaśkowiak.
Podobnie jak w ubiegłym roku, hasłem imienin było sformułowanie „czyń dobro”, nawiązujące do tradycyjnej legendy o świętomarcińskich rogalach. Według opowieści pod koniec XIX wieku piekarz Walenty miał sen, w którym święty Marcin zgubił podkowę. Piekarz, zainspirowany potrzebą czynienia dobra, postanowił upiec ciastko w kształcie podkowy i rozdać je osobom w potrzebie.
Historia zainspirowała również organizatorów, którzy potraktowali imieniny ulicy jako okazję do wsparcia organizacji pozarządowych.