Wydatki mają wynieść 6,6 miliarda złotych i będą mniejsze niż w 2024 roku.
Deficyt w przyszłorocznym budżecie wyniesie niecałe pół miliarda złotych, ale prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak chwali się mniejszym zadłużeniem niż w innych miastach.
W stosunku do innych miast porównywalnej wielkości: Łódź, Wrocław, to jest połowa ich zadłużenia. W stosunku do Krakowa to jest jedna trzecia. Gdybyśmy spojrzeli na to przez pryzmat, gdy pełnię funkcje prezydenta, to zadłużenie wtedy wynosiło 58 procent dochodów. Dzisiaj to jest 40 procent
- podkreśla prezydent Poznania.
W przyszłym roku Poznań najwięcej chce wydać na utrzymanie szkół czy przedszkoli. W budżecie zapisano na to 2,5 miliarda złotych. Nieco mniej (1,5 miliarda złotych) urzędnicy zaplanowali na transport zbiorowy i drogi. Wśród tych wydatków są pieniądze na rozbiórkę i pierwsze prace przy budowie nowego mostu Chrobrego.
Na wszystkie miejskie inwestycje w Poznaniu zapisano 917 milionów złotych.
Wrocław też ma zamiar mieć inwestycje na poziomie miliarda, mimo że są miastem o większej liczbie mieszkańców i ciut większym budżecie
- mówi Jacek Jaśkowiak.
Pytany, dlaczego przyszłoroczny projekt nie jest rekordowy, tak jak bywało wcześniej, prezydent odpowiada, że nie zależy mu na tym, by się ścigać i bić rekordy zwłaszcza w zakresie wydatków.