Mężczyzna nie przyznał się do postawionego zarzutu - spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Nie chciał wyjaśniać swojego postępowania, złożył tylko krótkie oświadczenie.
Bardzo żałuję tego wszystkiego, co wydarzyło się tej feralnej nocy. Nie mogę pogodzić się z tym, że uderzyłem wówczas Dominika Sikorę. Nie chcę obarczać tego człowieka winą za zaistniałe zdarzenie. Nie miałem zamiaru zrobić mu krzywdy i nigdy nie chciałem, aby doszło do tak nieszczęśliwego zdarzenia
- mówił oskarżony.
29-letni Dominik Sikora został zaatakowany na Starym Rynku w styczniu 2020 roku. Na nagraniach z monitoringu widać, że uderzony pięścią w twarz przez oskarżonego upada na bruk. Z powodu ciężkich obrażeń zmarł kilka dni później w szpitalu.
Brat zapaśnika, który zeznawał jako świadek powiedział, że liczy na sprawiedliwość.
Cieszę się, że w końcu go złapali. Liczę, że będzie sprawiedliwość, że dostanie wyrok adekwatny do czynu. Jest mi bardzo przykro, że znowu wspomnienia muszą wrócić, ale będziemy walczyć o sprawiedliwość, żeby dostał to, co mu się należy
- mówi brat zapaśnika.
W śledztwie Olgierd M. powiedział, że wyjechał do Hiszpanii, bo bał się spojrzeć rodzinie zapaśnika w oczy i nie był w stanie wytrzymać medialnej nagonki.
W Hiszpanii po trzech i pół roku sam zgłosił się na policję. Od momentu zatrzymania i przewiezienia do Polski przebywa w areszcie. Po zaostrzeniu przepisów grozi mu nawet dożywocie.