Propozycja przebiegu nowej linii kolejowej budzi sporo emocji. Zwolennicy i przeciwnicy na sesji

Na dzisiejszej sesji sejmiku pojawili się zarówno sceptyczni mieszkańcy Konina, jak i zwolennicy trasy w proponowanym wariancie. Radni kolejowy projekt wpisali do wieloletniej prognozy finansowej. 

Tomasz Piaseczny mieszka w Koninie i jak mówi nie jest jedynym, którego przebieg planowanej trasy zaskoczył.

Przebiega ona przez nasze łazienki, przez nasze kuchnie, przez pokoje naszych dzieci, szkoda, że nie udało się inicjatorom i sponsorom skonsultować tego projektu. Wydaje nam się, że trasę z Konina do Turku można wytyczyć w lepszy, korzystniejszy i bezkolizyjny z mieszkańcami sposób

- mówi Tomasz Piaseczny.

Mieszkańcy sugerują inny wariant - przez Władysławów. Wtedy pociąg nie będzie jechał tuż obok domów. Ale jak mówią przeciwnicy takiego rozwiązania, trasa przez Władysławów będzie "zbierać" po drodze mniej ludzi.

Rzecznik powiatu tureckiego Michał Jarek uważa, że trasa Konin-Turek powinna być wytyczona tak, jak w projekcie, czyli przez duże podkonińskie miejscowości, żeby w przyszłości zapewnić im dojazd do pracy. Będzie to jego zdaniem pomocne, kiedy ludzie stracą pracę w kopalni i będą musieli przemieszczać się, także pociągiem, za pracą.

Musimy mieszkańcom powiatu tureckiego i konińskiego zapewnić efektywny i tani transport do różnych zakładów pracy, w różnych kierunkach i w tym pomoże ta linia. Byłby to kręgosłup transportu niskoemisyjnego na naszym terenie

- mówi Michał Jarek.

Jak dodaje Filip Walkowiak, wiceprezes Stowarzyszenia Zmieniamy Konin - linia, przez to, że przebiegnie przez tereny bardziej zurbanizowane, pomogłaby lepiej zorganizować transport publiczny w naszym regionie.

Jeśli linia powstanie, można będzie przerzucić środki miasta na bardziej wykluczone obszary - jeśli będziemy mieli kolejowy kręgosłup transportowy

- mówił Filip Walkowiak, wiceprezes Stowarzyszenia Zmieniamy Konin.

Kiedy trasa powstanie i jak dokładnie przebiegnie - jeszcze dokładnie nie wiadomo. Inwestorem będą PKP PLK.