Obrona chciała umorzenia sprawy. Sąd się jednak na to nie zgodził. Proces ruszył. Przesłuchano lekarza weterynarii i działaczy Pogotowia dla Zwierząt z Trzcianki, którzy interweniowali w gospodarstwie pana Władysława.
W sporządzonym przez nich raporcie można przeczytać, że u dwóch krów stwierdzono skrajne wychudzenie, które zagrażało ich życiu. W sumie inspektorzy pogotowia w porozumieniu z powiatowym weterynarzem zabrali Szwakowi oprócz krów - dwa cielaki, konia oraz psa. Właściciel zwierząt mówił przed sądem, że robił co mógł, by utrzymać je we właściwym stanie. Dodał też, że w gospodarstwie pracuje sam, bo żona zajmuje się dziećmi. Mieszkańcowi Błot Wielkich grożą nawet dwa lata więzienia.