Koleje Wielkopolskie oszacowały szkody na ponad 7 milionów złotych. Oskarżony Roman S. przyznał się do wjechania na przejazd kolejowy z zamkniętymi szlabanami. Stwierdził jednak, że unikał samochodu, który zajechał mu drogę i nie wiedział o uszkodzeniu hamulców.
"Każdy z nas jest kierowcą. Awaria może nastąpić w każdej chwili" – przekonywał jego obrońca, Rafał Tuszewski.
Wczoraj oglądałem w telewizji znamienny film pod tytułem „Wyścig”. O konkurencji między Nikim Laudą i Jamesem Huntem. Mówię o zdarzeniu, które miało miejsce w 1976 roku podczas wyścigu. Tak samo doszło do pewnego zdarzenia, niewytrzymania pewnego materiału. Kto za to ponosił odpowiedzialność? Też nie wiemy. Auto miało swoje lata i awaria mogła nastąpić
- mówił obrońca.
Biegły ocenił, że oskarżony zachował się prawidłowo i próbował zatrzymać pojazd przed szlabanem. Zawiniły jednak niesprawne hamulce.
Ciężarówka przeszła ostatni przegląd techniczny w 2016 roku. Dlatego prokuratura i pełnomocniczka Kolei Wielkopolskich domagają się skazania mężczyzny za umyślne spowodowanie wypadku.
"Oskarżony zasiadł za kierownicą niesprawnego pojazdu" – podkreślała mecenas Alicja Kociemba.
Musiał mieć świadomość, że poruszanie się takim pojazdem może powodować niebezpieczeństwo w ruchu drogowym – co niestety miało miejsce. Tutaj nie chodzi o tą znaczną szkodę materialną, ale też o życie i o zdrowie pasażerów pojazdu, pociągu, w który oskarżony po prostu wjechał
- mówi Alicja Kociemba.
Prokuratura chce skazania Romana S. na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. Kara miałaby obejmować zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych na 3 lata oraz zapłatę nawiązek na rzecz poszkodowanych. Straty kolei zostały pokryte z OC oskarżonego.
Roman S. jest mechanikiem i prowadzi firmę. Podczas mów końcowych przekonywał łamiącym się głosem, że nie chciał doprowadzić do wypadku i potrzebuje prawa jazdy do pracy. Wyrok w sprawie ma zapaść jutro.