Właściciele zasłaniają się brakiem ratowników albo zbyt wysokimi kosztami. W tej sytuacji w Boszkowie o bezpieczeństwo wczasowiczów ratownicy WOPR dbają społecznie, jako wolontariusze - mówi ratownik Mateusz Ciszak.
- Pracujemy społecznie, jako wolontariusze. Przyjeżdżamy do Boszkowa w swoim wolnym, prywatnym czasie. Robimy to tylko i wyłącznie, aby pomagać ludziom w różnych sytuacjach, staramy na bieżąco im zapobiegać. Do Boszkowo dojeżdżamy na swój koszt, dofinansowanie na paliwo dostajemy z samorządu Leszna, pozostałe koszty pokrywamy z własnej kieszeni - jedzenie czy czasami zakwaterowanie - dodaje ratownik.
Stała bywalczyni Boszkowa przyznaje, że z powodu braku plaży strzeżonej nie czuje się bezpiecznie w tym letniskowym kurorcie. Dowodzi, że liczba osób szukających ochłody i odpoczynku w Boszkowie jest przerażająca. W tej sytuacji - uważa - o tragedię będzie nietrudno. To jest kwestia czasu - dodaje.
Na razie nie wiadomo, czy jeszcze w tym roku uda się w Boszkowie uruchomić choć jedną strzeżoną plażę. W upalne weekendowe dni do Boszkowa przyjeżdża nawet do 60 tys. osób dziennie.