To trzecie takie urządzenie w Polsce, ale pierwsze tak nowoczesne. Na całym świecie na blokach operacyjnych pracuje już około pięciu tysięcy robotów. Dzięki nim chirurg może lepiej wyciąć zmianę nowotworową, bo widzi ją w trójwymiarze. Ramiona robota wprowadza do ciała pacjenta przez niewielkie nacięcia w skórze.
- Chirurg siedzi przy konsoli, przy pomocy dżojstików porusza ramionami robota wewnątrz ciała pacjenta. W związku z tym jest o wiele mniejsze ryzyko różnego rodzaju przypadkowych błędów, drgnięć, to się nie przenosi na ramię robota. Widzi obraz w powiększeniu, więc w ogóle możliwa jest chirurgia mikroinwazyjna i niezmiernie precyzyjna - mówi dyrektor Wielkopolskiego Centrum Onkologii prof. Julian Malicki.
- Robotowi oczywiście ręka nie zadrży, ale też należy to rozumieć, że robot nigdy nie jest w stanie zastąpić człowieka. To człowiek jest urządzeniem, które steruje pracą robota. To w rękach chirurga nadal pozostaje jakby przełożenie się na ramiona robota - mówi prof. Wojciech Golusiński.
Prof. Wojciech Golusiński dodaje, że robot sprawdza się, gdy zmiany nowotworowe w obrębie np. głowy i szyi nie są w zaawansowanym stadium. Robot dotrze do poznańskiego szpitala za miesiąc. Pierwsze operacje z jego udziałem chirurdzy Wielkopolskiego Centrum Onkologii planują przeprowadzić na początku przyszłego roku. Na razie czeka ich kilkumiesięczne szkolenie między innymi na symulatorze robota.