Eksperyment zakończył się katastrofą - z 60 zwierząt 40 padło z wycieńczenia. Kozy wynajął warszawski ratusz od hodowcy z Dagestanu.
Zwierzęta żyły na wyspie i wyjadały rosnącą tam trawę. Służyły jako "żywe kosiarki". Opiekun stada jednak zaniedbywał zwierzęta i z powodu nienależytej opieki większość stada padła.
Losem pozostałych koziołków zainteresowało się stowarzyszenie Free Animals Kalisz. Dzięki ich pomocy zwierzęta trafiły do gospodarstwa pod Kaliszem.
"Przejechały wczoraj ponad 300 km, aby tymczasowo zamieszkać w gospodarstwie cudownego chłopaka, z ogromnym sercem i poświęceniem dla zwierząt" - napisali przedstawiciele stowarzyszenia na swoim facebookowym profilu. Uratowane stadko póki co pozostanie w zagrodzie do czasu znalezienia im docelowego domu. Koźlątka pójdą do adopcji.