Zdarza się bowiem, że w jedną stronę dźwięk niesie się dwa kilometry, a w drugą - ze względu na np. strojące budynki - kilkaset metrów.
- Testy chcemy zakończyć do 25 sierpnia - mówi koordynator Centrum Zarządzania Kryzysowego dla Miasta Poznania, Maciej Kubiak.
- Będziemy sprawdzali czy element wykonawczy czyli syrena wirnikowa lub zestaw elektroakustyczny działa tak, jak byśmy sobie tego życzyli. W Poznaniu jest 130 syren. W pierwszej fazie sprawdzamy 20 syren, potem w etapach będziemy sprawdzali kolejne. Syreny działają w ekstremalnych warunkach, czynniki pogodowe mają wpływ na działanie elementów elektronicznych, które znajdują się w "centralkach" i po prostu trzeba to od czasu do czasu sprawdzić - dodaje Kubiak.
Kiedy syreny wyją alarmowo, ich dźwięk jest modulowany. Powinno to skłonić mieszkańców do włączenia radia, telewizji lub sprawdzenia w Internecie, z jakim zagrożeniem mają do czynienia.
Syreny czasem zawodzą - stało się tak 1 sierpnia. Kiedy włączono je w Poznaniu, aby upamiętnić ofiary Powstania Warszawskiego, jedna z nich - na Ratajach - wyła przez ponad godzinę. Trzeba było wyłączyć ją ręcznie.
A mówią że dzieci i Syren ,bić nie wolno !