Co prawda od wczoraj z ogniem walczą tam już tylko dwa zastępy straży pożarnej, ale sytuacja w ciągu ostatniej doby nie zmieniła się. Coraz wyższe koszty interwencji ponosi miasto.
Od wczoraj z ogniem w Pyszącej zmaga się ośmiu strażaków, a przypomnijmy, że 1 maja, w dniu wybuchu pożaru, ratowników było tam stu. Ósemka, która jest teraz, wykonuje prawdziwie syzyfową pracę. Gasi, za pomocą dwóch koparek i spychacza przegarnia górę śmieci, leje wodę na odsłonięte zarzewia ognia, znowu przegarnia, potem leje, i tak w kółko. Nie wiadomo, ile to jeszcze potrwa.
Burmistrz Śremu Adam Lewandowski poinformował Radio Poznań, że z budżetu miasta wydano już na tę akcję około 70 tysięcy złotych. Są to koszty wyżywienia strażaków oraz koszty paliwa, wynajmu oraz pracy koparek i spychacza.
Po zakończeniu całej akcji władze Śremu zamierzają zamówić u ekspertów analizę przyczyn samozapłonów w Pyszącej. Pożary wybuchają tam od dwóch lat, a właścicielem nadal jest spółka, która doprowadziła do takiej sytuacji. Śledztwo wciąż trwa.