- Jeszcze wtedy tak dobrze nawet ten dźwięk alarmu nie był nam znany. Zbiegło kilka osób na dół, żeby zobaczyć, co się dzieje. Okazało się, że w Oknie Życia znaleźliśmy dziecko, które było świeżo po porodzie. Było w mazi płodowej. Jeszcze z krwią zmieszanej, długa pępowina, przecięta i związana. Zawsze z tyłu głowy jest pytanie o matkę, martwiliśmy się o jej zdrowie. - mówi dyrektorka centrum Elżbieta Chełkowska.
W "oknie życia" zostawiane są dzieci, których rodzice nie są w stanie podjąć się trudów wychowania. To najczęściej noworodki rodzone w domach, bez urzędowej tożsamości.
- Gdy do Okna Życia trafia dziecko, pracownicy Centrum Wspierania Rodzin zostają powiadomieni alarmem. Wzywają policję i pogotowie ratunkowe, jednak nie jest wszczynane żadne dochodzenie wobec matki. Dziecko trafia do pogotowia rodzinnego i rozpoczynają się starania o znalezienie nowego domu.- mówi Elżbieta Chełkowska.