Cztery, pięć godzin, a nawet dłużej czekają na pomoc rodzice z dziećmi. Największe oblężenie Izba Przyjęć przeżywa późnym popołudniem i wieczorami, kiedy swoje gabinety zamykają lekarze rodzinni. Wczoraj po 18-ej w kolejce do rejestracji czekało 35-oro dzieci. Powodem jest wzrost zachorowań na grypę.
- Bardzo szybko kończą się numerki u lekarzy rodzinnych, w tak zwanych "wieczorynkach"rzadko dyżurują pediatrzy i rodzice pomocy szukają u nas. Zgłasza się zbyt dużo dzieci - oczywiście z opiekunami, które po prostu nie powinny się znaleźć w ogóle w Izbie Przyjęć w szpitalu. Izba Przyjęć jest przeznaczona dla przypadków nagłych, dla zagrożeń życia, dla takich przypadków, w których jest potrzebne pilne przyjęcie do szpitala. Tak, że wszystkie takie choroby, z którymi poradzi sobie lekarz rodzinny, zdecydowanie nie powinny do nas trafiać i z tego względu właśnie w tym okresie dużych zachorowań na grypę, tak mocno wydłuża się przyjęcie u nas i oczekiwanie w Izbie Przyjęć - mówi rzecznik szpitala Urszula Łaszyńska.
Sytuacja powtarza się co roku. W ubiegłym roku - w szczycie zachorowań na grypę - rodzice z dziećmi czekali na przyjęcie w szpitalu nawet 6 godzin. Sytuacja znacząco się nie poprawi dopóki nie przybędzie pediatrów wieczorowych punktach pomocy.