Mężczyzna wędrował samotnie po Tatrach. Ostatni raz był widziany w okolicach Buli pod Rysami w sobotę wieczorem. 50-latek nie posłuchał rady napotkanych turystów, którzy sugerowali mu, aby zawrócił.
"Mężczyzna prawdopodobnie spadł z dużej wysokości. Nie był przygotowany do wyprawy w wysokie góry, bo nie miał ze sobą odpowiedniego ekwipunku" - powiedział Wojciechowski. Transportem ciała zajęli się ratownicy słowaccy.
O zaginięciu mężczyzny zawiadomił ratowników w poniedziałek późnym popołudniem jego brat. Tego samego dnia w rejon Buli pod Rysami udał się patrol ratowników. Poszukiwania wznowiono we wtorek. W rejon poszukiwań pieszo udało się 10 ratowników TOPR, sprawdzono też schroniska po stronie polskiej i słowackiej, ale nie natrafiono na mężczyznę.
Ratownicy próbowali też namierzyć turystę przez jego telefon komórkowy, ale ten był poza zasięgiem. Samochód 50-latka został na parkingu na Palenicy Białczańskiej, skąd wyrusza się do Morskiego Oka i dalej - na Rysy.