Na zagubioną wydrę natknął się mieszkaniec Piły, który próbował ją przetransportować do wody. Zwierzę było jednak oswojone i lgnęło do ludzi. Mężczyzna powiadomił straż miejską. Ta "zgubę" zostawiła w urzędzie, gdzie udzielono jej pierwszej pomocy.
- Wzięliśmy tę wydrę do urzędu, przebywała u nas w kartoniku. Koleżanka dała jej swój sweter, żeby miała miękko i mogła się położyć. Rozpoczęliśmy poszukiwania ośrodka rehabilitacji dzikich zwierząt, który zajmuje się wydrami. Pomogło nam Poznańskie Zoo, które wskazało takie miejsce w Szczecinie. Po rozmowie z weterynarzem dostaliśmy pozwolenie, by ją nakarmić mlekiem kozim. Więc była akcja błysk, kupno mleka, strzykawki i koleżanka ją karmiła - tłumaczy Lidia Plewa z pilskiego urzędu miasta.
Jak się później okazało zwierzę było prawdopodobnie wychowywane przez człowieka i porzucane. Wycieńczona wydra mogła tego nie przeżyć. Teraz znajduje się w ośrodku w Szczecinie, gdzie dochodzi do siebie i otrzymała imię "Piłka".