22 października "Waluś" został znokautowany przez Dawida Zalewskiego i przez ponad miesiąc był w śpiączce. "To niepotrzebna śmierć, a takie gale nie powinny być organizowane" - mówi przyjaciel Walczaka i strong man Przemysław Budziszewski.
Artura będziemy wspominać jako wesołego kolegę pełnego energii, życzliwego i zawsze gotowego do pomocy. Uważam, że gale PunchDown to nie jest sport. Nie wiem co tknęło Artura, żeby wziąć w tym udział. Zapłacił za to najwyższą cenę zupełnie niepotrzebnie. Mam nadzieję, że ta jego niepotrzebna śmierć będzie przestrogą dla innych, żeby nie brać udziału w tego typu przedsięwzięciach i nie nabijać kasy producentom. Jeśli wszyscy to zbojkotujemy, to na pewno umrze to śmiercią naturalną
- mówi Przemysław Budziszewski.
Organizatorzy gali po wypadku tłumaczyli, że każdy zawodnik zdaje sobie sprawę z zagrożenia i podpisuje stosowne oświadczenie. W sprawie śmiertelnego nokautu postępowanie prowadzi prokuratura okręgowa we Wrocławiu. Jak dotąd nikomu nie postawiono zarzutów - poinformowała rzecznik prokuratury Małgorzata Dziewońska.