Szpital musi ograniczyć planowe przyjęcia na kilku oddziałach. Dziś - udało się nam skontaktować z przedstawicielką pielęgniarek i położnych.
- To co się dzieje jest wynikiem patowej sytuacji: niskich uposażeń, braków kadrowych, przeciążenia obowiązkami - wymienia Marzena Kamińska, szefowa Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w Koninie.- Nie jest to protest zorganizowany przez związki. Koleżanki zwyczajnie mają dość - przekonuje Kamińska.
- Żadne negocjacje na poziomie szpitala od dwóch lat z panem dyrektorem Leszkem Sobieskim ani z organem założycielskim, nie przyniosły żadnego efektu. Dzieje się coraz gorzej. My ubolewamy, że szpital traci świetną kadrę pielęgniarek i położnych, wykształconą, przygotowaną, nikt nie rozmawia z tymi koleżankami, nie zachęca do pozostawania, nie oferuje żadnych lepszych warunków – mówi Kamińska.
- Atmosferę pogarsza fakt, że lekarzom łatwo wyegzekwować coraz wyższe wynagrodzenia, pielęgniarkom zaś nie starcza argumentów i siły przebicia - mówi przewodnicząca związków.
Dziś - co prawda, naczelna pielęgniarka konińskiego szpitala spotkała się z przedstawicielką pielęgniarek. Biorąc pod uwagę rozbieżność pomiędzy oczekiwaniami środowiska i możliwościami finansowymi szpitala, trudno prorokować jak rozwinie się sytuacja w placówce. Oczekiwania pielęgniarek to tysiąc złotych podwyżki.
Sławomir Zasadzki