"W podpoznańskiej Dąbrówce policjanci oddali strzały po tym, jak kierowca próbował rozjechać ich kolegę" - mówi prokurator Marek Piegat.
Funkcjonariusze próbowali zatrzymać osoby, które co najmniej uczestniczyły w paserstwie samochodu osobowego. Natomiast te osoby wezwane do zatrzymania się, nie zatrzymały się i doszło do intencjonalnego - w naszym przekonaniu - potrącenie funkcjonariusza. Funkcjonariusze próbowali zatrzymać samochód, wykonywali swoje czynności służbowe zgodnie z obowiązującymi przepisami, a osoba postanowiła w sposób nielegalny - w naszym rozumieniu - te czynności przerwać. Efekt był taki, że funkcjonariusz został potrącony
- mówi prokurator.
35-latek oskarżony o próbę zabójstwa policjanta nie przyznał się do winy. Podczas policyjnej interwencji został ciężko ranny...
Jechałem tym samochodem. Jak ruszyłem poczułem bardzo silny ból w prawej stronie boku ciała. Po czym się zgiąłem, chwyciłem za prawą stronę lewą ręką zobaczyłem krew. Upadłem na prawe siedzenie pasażera. Po czym, jak zacząłem się podnosić, spojrzałem do przodu przez przednią szybę samochodu i zobaczyłem człowieka wlatującego prosto mi na maskę. Chciałbym dodać, że w żadnym wypadku, w żadnych okolicznościach specjalnie nie potrąciłbym żadnego człowieka
- mówił oskarżony.
Dominik Z. razem z bratem został oskarżony także o paserstwo, trzeci mężczyzna o kradzież auta, którym potem oskarżeni uciekali. Żaden nie przyznaje się do winy. Ostatecznie oskarżeni porzucili samochód w Gołuchowie, a ciężko rannego Dominika Z. brat przywiózł do szpitala HCP i zostawił na SOR-ze.
Poszkodowany policjant, który jest oskarżycielem posiłkowym w sprawie, przyszedł dziś do sądu w kominiarce. Jest funkcjonariuszem operacyjnym i nie chciał ujawniać swojej twarzy.