Płynące w rzece zwłoki zauważyli z brzegu spacerowicze i powiadomili policję. Funkcjonariusze zabezpieczyli ciało i przeprowadzili wstępne oględziny. "Sprawdzane są też wszystkie zaginięcia kobiet z okolicy" - powiedział nam Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
Akcja wyławiania ciała z Warty trwała półtorej godziny. O godz. 16 pierwsi na miejscu zdarzenia pojawili się policjanci z Wronek. 40 minut później cztery zastępy straży pożarnej rozpoczęły wyławianie ciała. - Na miejscu działały dwa zastępy straży z Szamotuł i dwa zastępy z Wronek. Obie wyposażone w łodzie. Ciało płynęło środkiem rzeki, było w ubraniu - mówi Łukasz Kawka, dyżurny Państwowej Straży Pożarnej w Szamotułach.
Policjanci zabezpieczyli ciało i przeprowadzili wstępne oględziny. "Sprawdzane są też wszystkie zaginięcia kobiet z okolicy" - powiedział nam rzecznik wielkopolskiej policji. Andrzej Borowiak nie chciał komentować przypuszczeń o znalezieniu zaginionej w listopadzie Ewy Tylman. Tożsamość zwłok mogą wyjaśnić jedynie dokładne, wymagające czasu badania.
Tymczasem właściciel biura detektywistycznego Krzysztof Rutkowski jest przekonany, że znalezione zwłoki to ciało zaginionej 26-letniej Ewy Tylman. Jego zdaniem świadczy o tym czas i miejsce, w którym zwłoki wypłynęły na powierzchnię wody: Krzysztof Rutkowski przyznaje jednak, że pewność do kogo należą znalezione we Wronkach zwłoki, mogą dać jedynie badania DNA. Według dziennikarzy portalu Moje Wronki ciało miało na sobie ubranie.
Jacek Kosiak/as