O zabójstwo żony i córek prokuratura oskarżyła Serhija T. Mężczyzna bez emocji słuchał biegłego, który mówił o obrażeniach dziewczynek.
"Lekarz nie miał wątpliwości, że obie zostały uduszone. Młodsza miała ślady od uderzenia o ścianę i to nie jednego. Starsza - połamane kości, bo się broniła" - mówił biegły Paweł Świderski.
Dziecko stawiało czynny opór, a sprawca starając się unieruchomić dziecko, używał bardzo dużej siły do tego, tak dużej, że mogło nawet dojść do złamania, szczególnie kości ramiennej w wyniku chwycenia za ramię ręką. Nie jest tak łatwo - mówiąc kolokwialnie - złamać kość nawet czteroletniego dziecka
- podkreślił Paweł Świderski.
Matka dziewczynek miała 29 lat, jej córki - cztery lata i półtora roku. Rodzina pochodziła z Ukrainy.
Oskarżony po zabójstwie zgłosił się do ochroniarzy centrum handlowego na dworcu w Poznaniu i powiedział o zbrodni. Wtedy został zatrzymany. W sądzie przyznał się do winy. Zabił córki i żonę po kłótni w listopadzie ubiegłego roku. Chciał potem popełnić samobójstwo, ale - jak twierdził - zabrakło mu odwagi.
Biegli orzekli, że w momencie zbrodni był poczytalny. Na piątek sąd wezwał biegłych psychiatrów, ale nie stawili się z powodu urlopu.