Do tragedii doszło w sierpniu ubiegłego roku. Oskarżony najpierw pobił kobietę, później ją poddusił, by nieprzytomną wrzucić do Jeziora Wolsztyńskiego. Oskarżony przed sądem nie przyznał to winy. Sąd jednak za wiarygodne uznał jego pierwsze wyjaśnienia, w których szczegółowo opisał, co się wydarzyło.
W dniu tragedii między małżonkami doszło do kolejnej kłótni. Powodem były zdrady oskarżonego. Sąd nie miał wątpliwości, że oskarżony chciał żonę zabić i ten zamiar konsekwentnie realizował. "Idąc z nieprzytomną żoną ponad sto metrów do jeziora, miał czas, by zastanowić się, co robi" - podkreślał sąd.
Prokurator domagała się dla oskarżonego kary dożywocia. Sąd uznał jednak, że byłby to zbyt surowy wyrok. Skazał oskarżonego na 25 lat, podkreślając, że jest to także kara szczególna. Oskarżony, który cały czas przebywa w areszcie, przyjął wyrok bez emocji. Prokurator nie zdecydowała jeszcze, czy będzie się odwoływać.