Prokurator Łukasz Wawrzyniak potwierdził, że zabójca pochodził z Ukrainy, podobnie jak jego żona.
Mężczyzna miał zabić żonę, bo ta miała pretensje, że pije i nie ma pracy. Przyznał się do winy.
Rodzinna tragedia wydarzyła się w Puszczykowie. Do sprawy będziemy wracać.
AKTUALIZACJA
Trzy zarzuty zabójstwa dla 42-latka z Puszczykowa. Ukrainiec miał zabić swoją żonę i dwie małe córki. Przyznał się do winy, złożył wyjaśnienia.
Jak mówi prokurator Łukasz Wawrzyniak - podejrzany najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie.
Według naszych ustaleń śmierć tych trzech ofiar nastąpiła w wyniku uduszenia poprzez trzymanie szyi rękoma. Cały czas to śledztwo trwa. Złożył obszerne wyjaśnienia, przekazał, że kłóci się z żoną o to, że nadużywa alkoholu, że ma długi i nie pracuje (on). Z 13 na 14 listopada po jednej z takich kłótni postanowił zabić żonę
- mówi Wawrzyniak.
Mężczyzna zeznał, że początkowo chciał zabić tylko żonę, ale zmienił decyzję po tym, jak obudziła się jedna z córek.
Podczas przesłuchania zachowywał się spokojnie. Dopiero kiedy prokurator zadał mu pytanie, czy żałuje, to mężczyzna się rozpłakał. W czasie wyjaśnień twierdził, że ma problemy z alkoholem i wówczas też pił alkohol. Jak dokonał tego zabójstwa również spożywał znaczne ilości alkoholu, wskazał, że nie pamięta szczegółów tego, co się wydarzyło
- mówi prokurator.
Mężczyzna nie był notowany. Cała rodzina pochodziła z Ukrainy. Mieszkali w Polsce od kilku lat. Do zbrodni doszło z 13 na 14 listopada. Sprawa została ujawniona kilka dni później (18 listopada).
Mężczyzna pojechał do centrum handlowego (Avenidy) i o tym, że zabił, poinformował ochroniarza. W domu był też 11-latek. Morderca był jego ojczymem. Chłopcu powiedział, że z powodu covid kobieta z dziećmi są w szpitalu i zakazał wchodzenia do pokoju, w którym pozostały zwłoki.