Pisankowe szaleństwo w Gnieźnie. Farby, uśmiechy i świąteczny klimat

Oskarżony latem ubiegłego roku zadał żonie około 60 ciosów nożem. Mężczyzna w sądzie przyznał się do winy. Nie chciał jednak składać wyjaśnień, odpowiadał tylko na pytania.
Wiadomo, że przed tragedią stan psychiczny oskarżonego zaczął się pogarszać. Mężczyzna sam w śledztwie powiedział, że coraz mniej czuł się sobą. Nie jadł, nie spał, nie pamiętał tego, co robił. O to dopytywała sędzia Renata Żurowska.
- Często były takie sytuacje, że pan nie pamiętał, czy one były związane z jakimiś bodźcami z zewnątrz? - pytała sędzia.
- Często zapominałem - odpowiedział oskarżony.
Właśnie stan psychiczny oskarżonego był powodem kłótni z żoną. Zbigniew G. nie chciał iść do psychiatry. Szamotanina z 58-latką zakończyła się tragedią.
"Zadał pokrzywdzonej kilkadziesiąt ciosów nożem, przy czym czynu dopuścił się, mając ograniczoną w stopniu znacznym zdolność rozpoznania znaczenia czynu i pokierowania swoim postępowaniem" - mówił prokurator Michał Kurek.
Oskarżony w areszcie się leczy. Jego syn, który zeznawał jako świadek powiedział, że wie, że ojciec jest chory. Gdyby był zdrowy, nigdy by tego nie zrobił
- zaznaczył.
Służby do mieszkania na osiedlu Batorego wezwał sąsiad oskarżonego. Zbigniew G. zaczepił go na klatce. Powiedział do niego: "Zobacz, co się porobiło". Nie potrafił wtedy powiedzieć, dlaczego zabił żonę.