W czasie gwałtownej ulewy, gdy na ulicy nie było przechodniów, mężczyzna wszedł do jubilera. Niczym nie groził sprzedawczyni i nie stosował przemocy. Nic też nie mówił. Podszedł do ekspozycji w oknie wystawowym, skąd zabrał paletkę ze złotą biżuterią i uciekł. Wszystko odbyło się tak błyskawicznie, że sprzedawczyni nie zdążyła zareagować.
Mężczyzna był ubrany w czarne spodnie i bluzę z białymi lampasami na rękawach. Na głowie miał czapkę z daszkiem, a na twarzy ochronną maseczkę. Według ekspedientki był to młody mężczyzna mający od 170 do 180 cm wzrostu.