- Czy zdaje pan sobie sprawę, że jeśli przestaniemy pracować w nadgodzinach albo zastrajkujemy, to miasto stanie? - usłyszał od związkowców wiceprezydent Maciej Wudarski. O sytuacji w MPK była mowa na komisji gospodarki komunalnej i polityki mieszkaniowej Rady Miasta.
- Płace muszą być wyższe, tak jak kiedyś było w MPK. Byliśmy wiodącym przedsiębiorstwem. Ludzie chcieli do nas przychodzić. Jeżeli do tego nie powrócimy, będziemy mieli ogromny problem. Nie ma innej opcji - mówi Marek Wojciechowski, przewodniczący Związku Zawodowego Tramwajarzy.
- Nie będzie radykalnych podwyżek. Jeśli podniesiemy płace kierowcom, to za chwilę podniesiemy płace w warsztacie, potem urzędnikom, a za moment podniesie się płaca w całym Poznaniu i znowu będziemy do tyłu - odpowiada prezes MPK Wojciech Tulibacki.
Firma chce się ratować pracownikami z Ukrainy, Białorusi i Indii. Pośrednicy pracy mają zapewnić 100 nowych kierowców i motorniczych ze wschodu. W pierwszej kolejności chcemy jednak zatrudniać poznaniaków - dodaje Tulibacki.
Co miesiąc odwoływanych jest ok. 200 kursów autobusów i tramwajów. (Ogółem MPK wykonuje ich 160 tys.).