Według danych MOPR, na koczowisku żyje około 70 osób, a połowa z nich to dzieci. Mieszkańców jest mniej niż w poprzednich latach. Szefowa poznańskiego MOPR-u Anna Krakowska za unijne pieniądze chciałaby stworzyć tzw. mieszkania treningowe.
To jest taka formuła, w której osoby dorosłe funkcjonują samodzielnie, ale przy dużym wsparciu specjalistów, w tym specjalistów z pomocy społecznej. To byłaby taka trochę proteza między tym co jest dzisiaj, a tym co by mogłoby być za chwilę w postaci mieszkania socjalnego, gdzie jesteś zupełnie samodzielny
- podkreśliła Anna Krakowska.
Mieszkania zamiast koczowiska? Plany MOPR budzą wątpliwości
MOPR zamierza walczyć o fundusze na takie mieszkania. Dopytywana o szczegóły dyrektorka MOPR przyznała, że na początek nie będzie to oferta dla wszystkich mieszkańców koczowiska.
Jeżeli przyniesie to pozytywne efekty, a takie mamy nadzieję, na pewno będziemy ten proces rozwijać
- mówiła Anna Krakowska.
Mieszkaniec Winograd i radny osiedlowy Bartosz Werner nie jest przekonany do takiego rozwiązania.
Ci mieszkańcy są przyzwyczajeni do zupełnie innego poziomu i innych standardów. Im tu nie jest źle
- zauważył.
Bałagan i zanieczyszczenia – sąsiedzi koczowiska mają dość
Sąsiedzi terenów przy ulicy Lechickiej w czasie programu "W punkt" zwracali uwagę na bałagan, który w okolicy robią mieszkańcy koczowiska. Pani Mirosława mówiła o wysypywaniu odpadów z kontenerów.
Dzieci wchodzą do tych wszystkich pojemników, gdzie są śmieci, wygrzebują, a starsi Romowie hakami wyławiają różne rzeczy, potem tego nie uprzątną i wiadomo jak to wygląda, jest później naśmiecone
- zaznaczyła pani Mirosława.
Według mieszkańców problemem jest także zanieczyszczenie powietrza. MOPR podkreśla, że żyjący na koczowisku dostają od miasta węgiel. Samorząd opłacił też ustawienie przenośnych toalet oraz odbiera z koczowiska śmieci.
Spór o przyszłość terenu – zieleń czy nowe osiedle?
Radny osiedlowy z Piątkowa Przemysław Czechanowski uważa, że miasto powinno przejąć ten teren od prywatnego właściciela i przeznaczyć go pod zieleń. Nie chce on, by w tym miejscu wybudowano bloki.
Radny miejski Andrzej Prendke mówił natomiast o zaniedbaniach właścicielki terenu. - To co tu się dzieje jest odpowiedzialnością właścicielki, ale też pamiętajmy, że ktoś nielegalnie się wprowadził na jej teren - zaznaczył radny.
Goście programu "W punkt" byli zgodni, że koczowisko z ulicy Lechickiej nie zniknie szybko.