Braci Melaków było czterech i w 1981 zorganizowali akcję, która doprowadziła do białej gorączki sowiecką ambasadę: ustawili w przeddzień 1 sierpnia nielegalny Pomnik Katyński na warszawskich Powązkach.
Andrzej Melak nie ma wątpliwości, że Smoleńsk to rosyjska zbrodnia, a wypowiedzi Dmitrija Rogozina, który napisał do Jarosława Kaczyńskiego, by przyjechał do Smoleńska, to pogadamy, odebrał jako przyznanie się do niej.
Po prostu wysypał się. Nie wytrzymał nerwowo. I puścił, jak to mówią, farbę
– mówi.
Jak opowiada, bracia Melakowie od początku znali prawdę o Katyniu.
Znaliśmy Rosję i historię Polski z domów i od nauczycieli, którzy byli nauczycielami jeszcze przedwojennymi. Od ks. Wacława Karłowicza, kapelana Armii Krajowej, tego który z płonącej katedry św. Jana w Warszawie wyniósł krzyż i figurę Chrystusa, wielką relikwię Warszawy, Krucyfiks Baryczkowski. Mówił też nam o historii nasz dziadek, który był obieżyświatem, brał udział w wojnie japońskiej, był górnikiem i nauczycielem
–wspomina Andrzej Melak.
Prawda o Katyniu stała się celem ich życia:
Piętno dziecka katyńskiego czy żony katyńskiego oficera było największym przestępstwem i zagradzało drogę do normalnego życia. To kłamstwo trwające 50 lat, które było aktem założycielskim PRL, chcieliśmy przełamać.