To skutek zachowania kibiców Kolejorza podczas poniedziałkowego meczu finałowego o Puchar Polski na Stadionie Narodowym w Warszawie. Lech przegrał z Legią 0:1. Podczas spotkania kibice Lecha rzucali na murawę odpalone race, celując w zawodnika Legii Arkadiusza Malarza. Sędzia kilkakrotnie przerwał mecz.
Polski Związek Piłki Nożnej wydał w tej sprawie oświadczenie. "Doszło do karygodnych aktów chuligaństwa godnych najwyższego potępienia. Nasze święto zostało zepsute, a idea rozgrywek sprofanowana" - pisze PZPN.
Związek skrytykował też odpalanie rac przez kibiców Legii, ale oni nie rzucali rac na boisko. Decyzję w sprawie Lecha Poznań podejmie w czwartek komisja dyscyplinarna Polskiego Związku Piłki Nożnej. Prezes PZPN-u Zbigniew Boniek zapowiedział już, że nie będzie "taryfy ulgowej". Rzecznik klubu Lech Poznań na razie nie chce komentować tej sytuacji.
Maciej Kluczka/szym
Pełna treść oświadczenia:
"Od lat PZPN czyni wiele starań by rozgrywki o Puchar Polski, nazwane kiedyś Turniejem Tysiąca Drużyn, stały się prawdziwym piłkarskim świętem. Godna oprawa tego wydarzenia, miejsce rozegrania finału, dostojni goście, wielkie zainteresowanie kibiców, transmisja w powszechnie dostępnej telewizji Polsat pokazują, że nasza majówka ma stałe i godne miejsce w kalendarzu polskiego futbolu. Jesteśmy świadomi stale wzrastającej rangi finału Pucharu Polski i zrobimy wszystko, aby każdego roku finał był prawdziwym świętem naszego futbolu.
Gratulując Legii Warszawa sięgnięcia po to trofeum dobrze wiemy, że 2 maja doszło do karygodnych aktów chuligaństwa ze strony kibiców Lecha Poznań. Rzucanie palących się rac na boisko podczas gry przez fanów poznańskiej drużyny jest godne najwyższego potępienia. Fani Legii odpalając race dymne także popsuli widowisko. Nie ma i nigdy nie było naszej zgody ani tolerancji dla takich incydentów.
Nasze święto zostało zepsute, a idea rozgrywek po prostu sprofanowana. Wielki wysiłek organizacyjny: związku, służb porządkowych i wszystkich zaangażowanych w to wydarzenie został wystawiony na ciężką próbę. Odrzucając pierwsze kategoryczne i utrzymane w histerycznym tonie opinie i "dobre rady" pod adresem organizatorów finału, pragniemy docenić spokój, opanowanie i trzeźwość umysłu sędziego głównego spotkania Lech - Legia Szymona Marciniaka, który zrobił wszystko by doprowadzić mecz do końca.
Ewentualne przedwczesne zakończenie tego spotkania mogłoby spowodować nieobliczalne skutki dla wszystkich. Bramkarz Legii Arkadiusz Malarz pokazał, że nawet w takich momentach zagrożenia zdrowia, kiedy chuligani z Lecha rzucali w jego kierunku płonące race, umie zachować klasę i spokój i wiedział, że każdy jego spontaniczny gest mógłby doprowadzić do jeszcze większego zdziczenia na sektorze poznańskiego klubu. Wyrażamy ubolewanie z tego powodu i jako współorganizator imprezy zwyczajnie bramkarza Legii przepraszamy.
PZPN chce współpracować z kibicami, ludźmi kochającymi futbol. Partnerskie stosunki, jakie zaproponowaliśmy fanom naszych klubów, zostały wystawione na najcięższą próbę. Zawsze podkreślaliśmy, że to nasze wspólne święto. Jednak jedna ze stron zwyczajnie i jednostronnie "wypowiedziała" współpracę. Chuligańskie incydenty nie odwiodą Polskiego Związku Piłki Nożnej od mozolnego i systematycznego budowania rangi rozgrywek o Puchar Polski."
A jak wnieśli race? Kto ich kontrolował? Co z firmą zabezpieczjącą i kontrolującą? Znaczy że można było wnosić takie rzeczy na stadion - i to przy Prezydencie i Premierze na trybunach? No to ładny dym.
Pozdrawiam