Mecz po wiedeńsku

14 lat temu los skojarzył Lecha i Austrię w decydującej rundzie kwalifikacji do fazy grupowej Pucharu UEFA. W Wiedniu Kolejorz przegrał 1:2, więc przed rewanżem w Poznaniu panował umiarkowany optymizm, a kibice już się przyzwyczaili, że "Smuda lubi horrory", bo trzeba przyznać, że gdy pracował w Poznaniu emocji przy Bułgarskiej nie brakowało.

Wydarzenia na boisku w drugim meczu przeszły jednak najśmielsze oczekiwania. Kolejorz po dogrywce wygrał 4:2, a każdy gol zmieniał układ dwumeczu. Bardzo szybko Hernan Rengifo wyprowadził poznaniaków na prowadzenie, co dawało awans Lechowi. Po godzinie goście wyrównali z karnego, a to oznaczało awans Austrii. Pięć minut przed końcem Sławomir Peszko doprowadził do dogrywki. Gol Roberta Lewandowskiego na 3:1 promował Kolejorza, następnie kontaktowe trafienie wiedeńczyków promowało ich. Wreszcie w 120 minucie Lecha Poznań do fazy grupowej Pucharu UEFA wprowadził Rafał Murawski.

Wspomnienia piękne, ale dzisiaj mają one znaczenie wyłącznie historyczne i wydarzenia sprzed czternastu lat nie będą miały żadnego wpływu na przebieg najbliższego meczu. Ważna jest aktualna forma drużyny i na szczęście wygląda na to, że kryzys został zażegnany. Lech jest po niezłej serii w lidze (w czterech ostatnich kolejkach trzy wygrane i remis) oraz ciekawym meczu w Walencji w pierwszej kolejce Ligi Konferencji. Porażka z Villareal punktów oczywiście nie dała, ale cieszył odważny styl gry, który zaowocował trzema golami.

Problemem dla Kolejorza może być teraz wąska kadra. Trener John van den Brom w miarę możliwości stara się rotować składem, ale niestety na kilku pozycjach nie ma takiej możliwości. Wartościowego zmiennika nie ma przede wszystkim Mikael Ishak, także Michał Skóraś wydaje się ostatnio niezastąpiony, a terminarz jest wypełniony intensywnymi meczami.

Niemniej z optymizmem czekamy na spotkanie drugiej kolejki Ligi Konferencji Lecha z Austrią Wiedeń i zapraszamy na transmisję. Proszę zapamiętać - 15 września, godz. 21.00. Boiskowe wydarzenia skomentują Krzysztof Ratajczak i Grzegorz Hałasik.