Zmagania w Tokio są trzecimi igrzyskami 37-letniego sędziego, który w dorobku ma też finały mistrzostw świata i Europy. Z Marcina Grochala dumny jest młodszy brat - Mateusz, grający trener laskarzy poznańskiej Warty.
Finał olimpijski dla sędziego to hokejowy Everest. Sędziego ocenia się po tym, jak mało podczas meczu jest widoczny i z Marcinem tak było. Jego decyzje nie wzbudzały kontrowersji, pozwalał też grać zawodnikom, a to się ceni. Przygodę z hokejem na trawie zaczynaliśmy w SP nr 26 przy ulicy Berwińskiego, najpierw Marcin, potem ja. Mniej więcej w wieku juniora zdecydował się pójść w kierunku sędziowania. Dobrze pamiętam jego początki, a pierwszą w życiu żółtą kartkę dostałem właśnie od Marcina i bardzo nad tym rozpaczałem, także rodzice mieli z tym w domu nie lada zamieszanie z nami. Marcin zawsze był bardzo wytrwały i tą wytrwałością do olimpijskiego finału doszedł
- mówił po meczu o złoto Mateusz Grochal.
Podobne wyróżnienie w pierwszym tygodniu igrzysk spotkało poznańskiego sędziego szermierki, Andrzeja Witkowskiego, który był arbitrem finałowego pojedynku florecistek. Obaj sędziowie przygodę ze swoimi dyscyplinami zaczynali w Warcie Poznań.