O filmie opowiada Sandra Soluk:
"Niestety tym razem przeżyłam zawód miłosny. Najpierw Tom Hardy, bo to dla niego poszłam do kina. Uwielbiam kiedy Hardy gra mężczyzn szorstkich, surowych, prostackich, bo robi to jak żaden inny. Teoretycznie właśnie takim mężczyzną jest Johnny, ale scenariusz nie pozostawił mistrzowi miejsca na popis. Umiejętności aktorskie trzeba tu oceniać zupełnie pobocznie, bo również Butler i Comer byli w swoim fachu bez zarzutu, ale nie zmienia to faktu najbardziej dotkliwego – grali opowieść o niczym. Twórcy zbudowali świetny klimat, który jednak nieść może film przez pół, a nie dwie godziny. To raczej wycinki z życia motocyklowego klubu. Ani kino drogi, ani opowieść o głębi psychologicznej bohaterów. Może jedno zostało oddane precyzyjnie – pasja motocyklistów do ich maszyn, której nie straszne nawet widmo rychłej śmierci".
„Motocykliści” w kinach w całej Polsce.