NA ANTENIE: SOMETIMES I FEEL LIKE SCREAMING/DEEP PURPLE
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Katalonia na drodze do niepodległości

Publikacja: 21.09.2017 g.12:24  Aktualizacja: 21.09.2017 g.12:42
Poznań
1 pażdziernika odbyć ma się nieoficjalne, bowiem nieuznawane przez Madryt referendum w sprawie niepodległości Katalonii.
Barcelona Hiszpania - Fotolia
/ Fot. Fotolia

Referendum nie tylko nie jest legalne, ale też rząd Hiszpanii zapowiedział brak uznania jego wyników jakiekolwiek by one nie były. Madryt dalej naciska na władze Katalonii na jego wstrzymanie. Niepodległość jakiejkolwiek części Królestwa Hiszpanii musi zostać potwierdzona przez Kortezy. Wynika to z prostej racji, że Katalonia to wyłącznie region autonomiczny, który podobnie jak inne nie ma prawa ogłosić separacji.

Madryt przed zbliżającym się referendum zachowuje się coraz bardziej nerwowo. Hiszpania przejęła 18 września kontrolę nad finansami prowincji aby sprawdzić, czy pieniądze nie są wydawane na sprawę referendum. Nasiliło się w ostatnich dniach konfiskowanie materiałów wyborczych. Żaden publiczny budynek nie może być wykorzystany jako lokal wyborczy, a jeśli jakikolwiek urzędnik udostępni gmachy publiczne w tym celu to zgodnie z zapowiedzią prokuratora generalnego zostaną mu postawione zarzuty. Można jednak zakładać, że jeśli będzie to proceder masowy to Madrytowi zabraknie determinacji do wyegzekwowania prawa. Stolica wykorzystała również zamachy w Barcelonie do mobilizacji sił policyjnych. Zatrzymano niektórych polityków, jeśli w ich biurze znaleziono materiały referendalne. Odpowiedzią zwolenników samodzielności są protesty uliczne.

Hiszpania może liczyć tylko na to, że referendum okaże się być zwyczajnym niewypałem. Lipcowe badania wskazują, że tylko 41% Katalończyków popiera niepodległość. Nadchodzące referendum nie będzie pierwszym. Poprzednie, odbywające się na podobnych zasadach, miało miejsce w 2014 roku. Wprawdzie 80% głosujących wsparło wtedy niepodległość, lecz przy zbyt małej frekwencji (37%), co notabene pokazuje, że ogólna liczba zwolenników nie wzrosła.

Obecnie parlament Katalonii zdominowany jest przez zwolenników niepodległości z lewicowo-nacjonalistycznej koalicji "Razem dla Tak", którą wspiera także prezydent Katalonii Carles Puigdemont. Charakterystyczne dla Katalonii (podobnie jak Szkocji czy Kraju Basków) jest to, że niepodległość wspierają tam organizacje lewicowe, co nadaje to całemu przedsięwzięciu specyficznego wydźwięku - mieszania haseł równościowych i narodowych. Lokalni chadecy, którzy jednak rozwiązali swoją partię na oczątku roku, byli wyłącznie za zwiększeniem autonomii.

Piastujący swoje stanowisko od 2016 roku Puigdemont, choć jest zwolennikiem niepodległości, to zachowuje większy umiar w tych zapowiedziach niż jego poprzednik Arturo Mas, który zresztą w marcu został skazany przez sąd w Barcelonie na dwuletni zakaz pełnienia funkcji publicznych. Nadmienić można tylko, że nie wszyscy prominentni politycy katalońskiej lewicy wspierają referendum. Jego przeciwniczką jest chociażby burmistrz Barcelony Ada Colau.

W zeszłym tygodniu parlament Katalonii przyjął ustawę (nieuznawaną oczywiście przez Madryt), że jeśli referendum zakończy się pomyślnie, oznaczać to będzie automatyczne usamodzielnienie się władz Katalonii od Madrytu. Wskazuje to, że Katalonia nie obawia się starcia i działania na zasadzie faktów dokonanych, licząc na to, że Madryt nie odważy się użyć siły. Jednak Puigdemont ogłosił, że po referendum będzie chciał negocjować z Hiszpanią. Zakładać można więc, że Katalonia nie ogłosi jednostronnie niepodległości.

Takiego kroku nie wesprze zresztą żaden kraj w Europie, Madryt może ogłosić stan wyjątkowy w kraju i próbować przywrócić porządek siłą, aresztując nawet członków władz Katalonii. Wszystko wtedy zależeć będzie od zdeterminowania Katalończyków do obrony niezależności. Można spodziewać się masowych protestów, może nawet aktów terroru. W przypadku wielkiego zaostrzenia się konfliktu kraje Unii Europejskiej mogą być zmuszone do interwencji, lecz mało prawdopodobnym jest jednoznaczne wsparcie któregokolwiek dla strony katalońskiej. Szef Komisji Europejskiej również podkreślił, że bez zgody legalnych władz nie może być mowy o uznaniu referendum.

Dodatkowy problem sprawia sposób jego przeprowadzenia. Referendum realizowane jest na sposób partyzancki, bez przestrzegania właściwych standardów demokratycznych, takich jak dostępność lokali wyborczych czy odpowiedni i bezstronny skład członków komisji wyborczych (to prawie zawsze zwolennicy separacji). Czy zatem można wierzyć, jeśli głosy będą liczone wyłącznie przez zwolenników niepodległości, że nie dojdzie do fałszerstw? Kto i w jaki sposób zabezpieczy karty wyborcze? Padają też pytania o to, jak układano listy wyborców. Władze Katalonii zaangażowały 24 tysięcy osób do obsługi referendum, niemniej rząd w Madrycie utrzymuje, że także to uczyniono nielegalnie.

Sprawa ma oczywiście wydźwięk międzynarodowy. Francja, Włochy czy Belgia również posiadają poważne problemy z separatyzmem u siebie. Istnieje obawa, że jeśli Katalonii udałoby się wywalczyć niepodległość wbrew Madrytowi, może to pociągnąć za sobą lawinę podobnych zdarzeń w innych krajach. Nie bez powody Arturo Mas odwiedzał w tym miesiącu Szkocję, gdzie oficjalnie wsparł szkockie dążenia do niepodległości.

Jaka może być niepodległa Katalonia? Na pewno stanie się republiką z polityką przesuniętą w lewo i liberalną gospodarką. Zwolennicy niepodległości podkreślają bardzo swoją prounijność i proeuropejskość. Oczywiście jeśli Madryt nie uzna niepodległej Katalonii, to nie ma ona co liczyć na wejście do struktur unijnych. Hiszpania nałoży bowiem na nią sankcje i będzie ją zwalczać dyplomatycznie. Katalonię czeka więc izolacja i prawdopodobnie kryzys ekonomiczny, nawet gdyby rozwód przeszedł w mniej wojowniczej atmosferze.

Zatem czy istnieje szansa na uznanie niepodległości Katalonii przez Kortezy? Oficjalnie Socjaliści, jak i Ludowcy (rządzący dziś z premierem Rajoyem na czele) opowiadają się za jednością Hiszpanii i szeroką autonomią regionalną, choć wśród tych pierwszych pojawiają się głosy za uznaniem suwerennej Katalonii, oczywiście o ile referendum przejdzie z wynikiem pozytywnym. Madryt może być postawiony pod ścianą tylko w przypadku uzyskania dużej frekwencji i przy jednoznacznym wsparciu niepodległości. Przy wyniku negatywnym lub nie do końca satysfakcjonującym może dojść do poszerzenia autonomii. Wtedy jednak chwilę później zażądają tego również inne prowincje.

Katalonia liczy na to, że przywiązanie do Hiszpanii jest niewielkie nie tylko w samej Katalonii, lecz i w pozostałych prowincjach, co spowoduje, że społeczeństwo hiszpańskie nie będzie chciało poświęcać się w celu jej obrony. Tu może mieć o tyle racji, że najczęściej pojawiające się argumenty za trwaniem państwa są natury finansowej. Hiszpańska tożsamość była kiedyś oparta o paradygmat katolicki, lecz ten nie był w stanie zagwarantować modernizacji kraju. Po przemianach w latach 70. kraj stawał się zresztą coraz bardziej demokratyczny i liberalny, nawet monarchia wpisana jest w ten sam trend. Niestety liberalna demokracja nie dostarcza argumentów, po co taki twór jak Hiszpania miałby dalej istnieć.

http://radiopoznan.fm/n/sAouq1
KOMENTARZE 0