Przedtem systematycznie gdzieś komuś przepadał kot albo jak ja to określam na jezdni znajdowano »koci dywanik«. Z momentem, gdy ten znak powstał to faktycznie kierowcy zmniejszają prędkość. Wydaje mi się, że przez cały ubiegły rok tylko jeden kot został przejechany. A wcześniej bywało, że do dziesięciu rocznie.
Efektem ubocznym był nadmierny wzrost populacji kotów. To - jak zapewnia sołtys - udało się już znacząco opanować, dzięki programowi sterylizacji zwierząt, który od zeszłego roku prowadzi gmina. Znak nie dość, że chroni koty, to jeszcze stał się też atrakcją turystyczną, przy której wiele osób robi sobie zdjęcia.