Chcemy budować centrową, centrowo-konserwatywną formację - mówi Jan Filip Libicki. Tak odpowiedział na pytanie, czy jest możliwa przedwyborcza koalicja: Kosiniak-Kamysz - Hołownia - Gowin i czy Szymon Hołownia do niej pasuje.
Problem z Szymonem Hołownią jest następujący, że na razie Szymon Hołownia się nie dookreślił. To znaczy, gdybym ja patrzył na samego Szymona Hołownię jak na osobę, to mógłbym powiedzieć, patrząc na jego korzenie katolickiego liberalnego publicysty, że do tego obrazu pasuje. Jeżeli wezmę jego klub parlamentarny, to mam daleko posuniętą wątpliwość, czy ten klub parlamentarny do tego obozu pasuje
- mówi senator.
Senator Libicki dodał, że koalicja wyborcza ma to do siebie, że jej uczestnicy nie muszą się we wszystkim zgadzać. Gość porannej rozmowy Radia Poznań zaznaczył jednak, że chciałby, żeby do tego dookreślenia doszło, czy Szymon Hołownia jest bliższy Szymonowi Hołowni dawnemu publicyście czy jednak Hannie Gill-Piątek.
Poniżej cała rozmowa w audycji Kluczowy Temat:
Cezary Kościelniak: Panie senatorze, kilka dni temu na Twitterze napisał pan, że gdyby Marek Magierowski zdecydował się kandydować na urząd prezydenta RP, to by wygrał. Pan, by na niego zagłosował?
Jan Filip Libicki: Ja bym powiedział tak: jest to na pewno kandydat, który odpowiada osobom o wrażliwości konserwatywnej. Oczywiście, gdyby był kandydat PSL - Koalicji Polskiej, to głosowałbym na kandydata PSL - Koalicji Polskiej. To jest zupełnie oczywiste.
Ale wasz kandydat raczej nie miałby większych szans, bo w tekście Salonu 24, który pan podlinkował, Władysław Kosiniak-Kamysz osiągnąłby trochę więcej niż 4 procent, Szymon Hołownia - 14, natomiast Marek Magierowski łeb w łeb z Rafałem Trzaskowskim, więc chyba raczej taka sytuacja nie miałaby miejsca.
To nigdy nie wiadomo, jak sytuacja się ułoży. Ja przypomnę panu, że w poprzedniej kampanii prezydenckiej był taki moment, kiedy Władysław Kosiniak-Kamysz bił na głowę kandydatkę PO i wyglądało na to, że jest najsilniejszym kandydatem opozycyjnym, tylko dlatego, że Władysław Kosiniak-Kamysz uznawał, że w ramach pewnych reguł gry fair w kampanii wyborczej, PO ma prawo do zmiany kandydatki na kandydata, ten wynik potem był taki, jaki był. Natomiast gdyby do tej zmiany nie doszło, to mogło być różnie.
To panie senatorze, to zapytam: nie żałowaliście w PSL, a zwłaszcza, czy nie żałował Władysław Kosiniak-Kamysz, że się na to zgodził? Bo ten wynik był jednak fatalny koniec końców.
Ja powiedziałbym tak: Władysław Kosiniak-Kamysz nie żałował, bo jest człowiekiem, który gra fair i szanuje zasady. Jeżeli pan mnie pyta i mam szczerze odpowiedzieć, to trochę żałowałem, bo chciałem, żeby Władysław Kosiniak-Kamysz był prezydentem. Natomiast wracając do tej kwestii pana ambasadora Magierowskiego, to trzeba powiedzieć kilka rzeczy. Ja oprócz tego wpisu, który pan zacytował, zamieściłem też inny wpis, jaka jest zaleta Marka Magierowskiego dla mnie, jeśli miałby oceniać jego plusy i minusy, plusem jest to, że jest kandydatem niezależnym i samodzielnym i to, co jest dla mnie plusem, moim zdaniem jest obciążeniem dla obozu PiS, więc jeśli miałbym oceniać, to uważam, że PiS Marka Magierowskiego w wyścigu prezydenckim nie wystawi. Oczywiście różne cuda się zdarzają, ale to co jest dla mnie plusem, dla PiS jest minusem.
Panie senatorze, jednym z najciekawszych pytań do PSL, są pytania o możliwe przyszłe koalicji i gdyby było tak, że PiS wystawia Marka Magierowskiego, czy jest możliwe przemyślenie takiej sytuacji, w której PiS wchodzi we współrządzenie z PSL-em po wyborach?
Proszę pana, powiedział bardzo jasno Władysław Kosiniak-Kamysz, że o współrządzeniu z PiS nie ma mowy. Ja jako były członek PiS też uważam, że takie współrządzenie z wielu powodów jest niemożliwe, ale podam jeden powód - koalicja polega na tym, że się dogadujemy. Pan prezes Jarosław Kaczyński i PiS uważa, że koalicja polega na tym, żeby pożreć i spacyfikować koalicjanta. Historia Andrzeja Leppera, historia Romana Giertycha, historia Jarosława Gowina są dowodami tego, że - nie chcę powiedzieć, że PiS, ale póki co Jarosław Kaczyński jako jego szef, to właśnie tak widzi zawiązywanie koalicji, więc żadna rozsądna partia jej nie zawiąże.
Ale panie senatorze jednak bardzo trudno podgryźć gałąź, na której by się siedziało, bo w takiej sytuacji koalicji, to jednak wówczas bez was PiS nie byłby w stanie rządzić, straciłby tę władzę.
To przypomnę panu, że w roku 2007 PiS podgryzło takie gałęzie. Jedna się nazywała Liga Polskich Rodzin, druga się nazywała Samoobrona i poszło do wyborów. W związku z tym będę obstawał przy swoim przekonaniu, że jeśli miałoby być tak, że PiS z kimś się umawia i bierze pod uwagę jego postulaty, a nie da się go spacyfikować, to będzie brało wcześniejsze wybory. To zresztą dotyczy także sytuacji z Solidarną Polską.
Panie senatorze, chciałbym zapytać o to spotkanie w zamku Rabsztynie koło Olkusza. Dwa pytania, pierwsze: dlaczego zaprosiliście Bronisława Komorowskiego, a drugie - to się wydaje chyba ewentualnie dosyć egzotyczny sojusz: Kosiniak-Kamysz - Hołownia - Gowin - czy to faktycznie jest możliwa potencjalna wasza przyszła koalicja wyborcza?
Po pierwsze, powiedziałbym tak, że my od dawna to mówiliśmy, że chcemy budować centrową, centrowo-konserwatywną formację i to powiedział bardzo jasno w Rabsztynie Władysław Kosiniak-Kamysz mówiąc o tym, że on nie dopuści do żadnej rewolucji światopoglądowej.
Panie senatorze, pytam teraz pana jako konserwatystę, czy Hołownia pasuje do tego obrazu konserwatystów w polityce?
Problem z Szymonem Hołownią jest następujący, że na razie Szymon Hołownia się nie dookreślił. To znaczy, gdybym ja patrzył na samego Szymona Hołownię jak na osobę, to mógłbym powiedzieć, patrząc na jego korzenie katolickiego liberalnego publicysty, że do tego obrazu pasuje. Jeżeli wezmę jego klub parlamentarny, to mam daleko posuniętą wątpliwość, czy ten klub parlamentarny do tego obozu pasuje, ale ja bym, powiedział tak: koalicja wyborcza ma to do siebie, że my we wszystkim nie musimy się zgadzać. Ale ja bym oczywiście chciał, jeśli pan pyta, żeby do tego dookreślenie doszło, czy Szymon Hołownia jest bliższy Szymonowi Hołowni publicyście dawnemu, że tak powiem katolickiemu pisarzowi, czy jednak bliższy jest pani Hannie Gill-Piątek. Wracając do Bronisława Komorowskiego - to pan pamięta, że swego czasu, kilka miesięcy temu czy może rok temu Bronisław Komorowski też dość jasno wskazał, że jemu w tej w chwili, jako jednak człowiekowi o korzeniach konserwatywnych, chyba bliżej jest do PSL-Koalicji Polskiej niż do innych formacji.
Ale uważacie w PSL, że Bronisław Komorowski może być takim koniem pociągowym w polityce jeszcze? Wydaje się, że to jest jednak w chwili obecnej polityczny emeryt.
Oczywiście, że pan prezydent Komorowski nie jest dziś aktywnym politykiem. To jest jasne, ale zwrócę też panu uwagę jako realista, że to nie jest tak, że my walczymy jako PSL-Koalicja Polska o 30 procent, my jako PSL-Koalicja Polska przy dobrych wiatrach walczymy o kilkanaście procent, jeśli taką koalicję udałoby się zbudować i walcząc o te kilkanaście procent z pewnością jakąś taką grupę takiego własnego elektoratu, który dobrze wspomina prezydenturę Bronisław Komorowskiego, ja też ją dobrze wspominam, z pewnością taka grupa istnieje. Jak ona jest duża? Trudno mi powiedzieć. Ja powtarzam to nie jest tak, że my idziemy jako Koalicja Polska i uważamy, że będziemy mieć 20 procent. Jeżeli będziemy mieli wynik dwucyfrowy, to będziemy funkcjonowali.
Panie senatorze, skoro mówimy o tym, ile konserwatyzmu w konserwatyzmie, chciałem zadać takie bardziej fundamentalne, społeczne pytanie, czy w Polsce jest jeszcze oczekiwanie na to, by powstała formacja konserwatywna? Czy nie jest tak, że jednak zmiany liberalizacyjne - także polskiego społeczeństwa - powodują, że jest to konstrukcja polityczna coraz mniej realna do osiągnięcia? Czy jest na to zapotrzebowanie?
Uważam, że jest to dość ciekawie postawione pytanie, bo jak się popatrzy od 1990 roku, to wydawałoby się, że społeczne zapotrzebowanie na to jest. Jednak w zasadzie nigdy, może poza AWS, który też był koalicją i trochę zbieraniną, nie było takiej formacji. Moim zdaniem zapotrzebowanie jest, pytanie o to, jak ta formacja powinna być szeroka, bo ja bym powiedział tak: o ile przykład w warstwie - nazwijmy to - światopoglądowej może być tak i pewnie tak jest, że sporo ludzi o konserwatywnych przekonaniach jest przy PiS, to myślę, że jest grupa, którą odstrasza ten rewolucyjny styl PiS, który PiS w bardzo wielu elementach swojego funkcjonowania prezentuje. Konserwatysta jednak szanuje instytucje.
A nie jest tak, że ten zwykły wyborca po prostu konserwatyzm bardzo mocno łączy z konserwatyzmem obyczajowym i to jest coś, co tak odpycha?
To jest bardzo szerokie pytania i ja - pozwoli pan, że w obecnych warunkach i naszych ograniczeniach czasowych rozmowy - to się uchylę od odpowiedzi.
Dziś 9 maja. Sowieci, neosowieci czy raszyści obchodzą dziś Dzień Zwycięstwa, reszta świata Dzień Zwycięstwa obchodziła wczoraj, ale nie ma zwycięstwa bez woli zwycięstwa i tu też jako polityka konserwatywnego chciałbym pana zapytać, czy brak jednoznacznego głosu papieża nie spowalnia zwycięstwa Ukrainy?
Na pewno byłoby takie oczekiwanie i jest takie oczekiwanie, żeby taki głos ze strony papieża Franciszka padł, tym bardziej, że priorytetem tego pontyfikatu są uchodźcy. Z tym konfliktem wiąże się duża fala uchodźców.
To dlaczego pana zdaniem papież nie mówi jednoznacznie, kto jest agresorem, dlaczego jest bardziej dyplomatą niż prorokiem?
Teorie mogą być różne. Mogą być teorie takie, że - z taką teorią się spotkałem - że chodzi jednak o to, że chrześcijanie zostali na Bliskim Wschodzie, w tym w Syrii, zachowani przez udział wojska rosyjskich tam, może chodzi o ochronę katolików w Rosji, trudno mi powiedzieć, jaka jest przesłanka. Co do tych dwóch przesłanek, które wymieniłem, nie chcę się wypowiadać, czy tak jest czy nie jest, bo nie wiem, wtedy widziałbym do tego nawet pewne uzasadnienie. Natomiast jeśli jest tak, że uzasadnieniem jest próba utrzymania dialogu z Cyrylem, to powiedzmy sobie bardzo jasno - Cyryl jest funkcjonariuszem reżimu Władimira Putina, a nie samodzielnym przywódcą duchowym i jeśli z tego wynika ta postawa, to jest błąd.