NA ANTENIE: ALWAYS LOOK ON THE BRIGHT SIDE OF LI/MONTY PYTHON
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

J. Wiech: Każda elektrownia jądrowa, która działa w Europie zmniejsza rynek dla niemieckiego gazu

Publikacja: 14.10.2020 g.12:27  Aktualizacja: 14.10.2020 g.12:51
Poznań
Gościem Kluczowego Tematu był Jakub Wiech – dziennikarz, prawnik i ekonomista, zastępca redaktora naczelnego serwisu Energetyka24.com
Jakub Wiech - Telewizja Republika
Fot. Telewizja Republika

Piotr Tomczyk: Zamiast 40 proc. redukcji emisji dwutlenku węgla w 2030 roku Komisja Europejska zaproponowała 55 proc., a Parlament Europejski poszedł jeszcze dalej i zaproponował 60 proc.. Skąd ten szaleńczy wyścig?

Jakub Wiech: Jest to pochodna pewnego procesu, który od jakiegoś czasu zachodzi na forum Unii Europejskiej, a mianowicie dążenie do neutralności klimatycznej w roku 2050. Podniesienie ambicji klimatycznych na rok 2030 ma ustawić gospodarkę Unii na kursie do zredukowania produkcji gazów cieplarnianych do poziomu umożliwiającego osiągnięcie neutralności klimatycznej w ciągu najbliższych 30 lat. To jest bardzo trudne wyzwanie, bo mowa o problemie nie tylko dla energetyki, ale może przede wszystkim dla przemysłu ciężkiego, energochłonnego, który już teraz narzeka na obciążenia wynikające z unijnej polityki klimatycznej. Zmierza też do przewektorowania unijnej gospodarki i będzie miał skutki na wszystkich płaszczyznach naszego życia codziennego. Na to trzeba będzie łożyć ogromne środki. Tak naprawdę rezultat i pewność osiągnięcia tego rezultatu jest jeszcze nie do końca uchwytna. Nie jesteśmy w stanie w tej chwili powiedzieć, czy Unia Europejska da radę osiągnąć neutralność klimatyczną do 2050 roku.

Czy to znaczy, że eurodeputowani nie dbają o europejską gospodarkę?

Myślę, że eurodeputowani najpierw wyznaczają sobie cel, a dopiero potem przygotowują narzędzia do jego realizacji. Już w tym momencie mamy postawiony bardzo ambitny cel, ale nie do końca mamy rozwiązania technologiczne i organizacyjne, aby go osiągnąć. Przede wszystkim brakuje nam substytutów dla emisyjnych nośników energii, dla paliw kopalnych, których wciąż zużywamy bardzo dużo. Brakuje nam też rozwiązań dotyczących redukcji emisji w transporcie, które też są bardzo ważnym składnikiem naszej emisyjności. Brakuje nam też pieniędzy na to wszystko, bo pewne rozwiązania techniczne są wdrażane.

Jeżeli w Polsce 75% proc. energii otrzymujemy ze spalania węgla, to chyba nie mamy szans na dostosowanie się do tych unijnych wytycznych.

Dlatego Polska jest jedynym krajem UE, który zadeklarował, że nie jest w stanie poprzeć celu neutralności klimatycznej do roku 2050. My z celami, które obecnie staramy się realizować, mamy problem. Chodzi tutaj przede wszystkim o wskaźnik źródeł odnawialnych w miksie energetycznym, który na rok 2020 jest wyznaczony na poziomie 15 proc.. Nie wiadomo, czy my go wypełnimy. Eksperci sygnalizują, że może to być 13 proc.-14 proc., ale nie spełnimy tego celu. Już mamy problem z bieżącymi celami, a co dopiero z tak ambitnymi na najbliższe dekady.

Czy mogą nas uratować farmy wiatrowe? W ostatnich tygodniach dużo się mówiło w krajach bałtyckich, że farmy wiatrowe na Bałtyku, to może być coś, co rzeczywiście zmieni udział odnawialnych źródeł energii w ogólnym miksie energetycznym.

Nie ma jednej technologii, która może nas uratować. Oczywiście farmy wiatrowe na Bałtyku będą ważnym dodatkiem dla miksu energetycznego Polski, ukierunkowanego na nisko, czy zero emisyjność. Natomiast to jest rozwiązanie, które jest tylko częścią odpowiedzi na wyzwania stawiane przez UE.

W jakim stopniu OZE mogłyby rozwiązać nasze problemy?

Tak czysto technicznie rzecz ujmując, to mogłyby produkować bardzo dużą część energii, natomiast pytanie tutaj rozbija się o koszty i możliwość szybkiego stawiania takich źródeł. Źródła odnawialne w tym praktycznym rozumieniu, czyli źródła wiatrowe i słoneczne pracują w sposób losowy. To znaczy nie są kontrolowalne, a tylko przewidywalne w zakresie swojej pracy. Z tego powodu wynika konieczność utrzymywania wsparcia dla ich pracy, czyli źródeł bilansujących, które będą pracować, kiedy nie będzie wiał wiatr, albo nie będzie świecić słońce. Tak naprawdę szacowanie udziału źródeł odnawialnych w tym momencie odbywa się w skali roku i jeżeli przyjrzymy się jak działa system energetyczny w Niemczech, to zobaczymy, że w tym roku źródła odnawialne, licząc to razem z biomasą, wygenerowały ponad 50 proc. energii elektrycznej. Ten rok jest wyjątkowy ze względu na pandemie koronawirusa i spowolnienie gospodarcze, ale w Niemczech samo wsparcie tych źródeł w samym wrześniu wyniosło 3 mld euro. To są gigantyczne kwoty, które Niemcy przeznaczają już od roku 2000, bo od tego działa tam ustawa EEG, gwarantująca takie wsparcie. Dzięki temu oni są w stanie rozbudować swój park jednostek wytwórczych w energetyce odnawialnej. Celem, który nam przyświeca nie jest utrzymywanie samej technologii na poziomie „x”, jeżeli chodzi o przykładanie się do miksu energetycznego, tylko nisko emisyjność. Powinniśmy korzystać z każdej dostępnej technologii, która gwarantuje nam dojście do neutralności klimatycznej przy jednoczesnym zachowaniu bezpieczeństwa energetycznego i zachowaniu opłacalnych i niewygórowanych cen energii elektrycznej. Dlatego tych technologii powinno być bardzo dużo, ale musimy sobie zadawać pytania o ich opłacalność, o sensowność inwestycji w dane rozwiązania i o to, jak to się wszystko trzyma jeżeli chodzi o bezpieczeństwo dostaw energii.

Jakie szanse daje nam energia atomowa? Bo o tej możliwości sobie jeszcze nie powiedzieliśmy.

W tym momencie energetyka jądrowa jest traktowana przez Międzyrządowy Panel ds. Zmian Klimatu, jako rozwiązanie, które jest praktycznie niezbędne jeżeli mówimy o wyhamowywaniu zmian klimatu i tak samo jest niezbędne dla Europy, która chce dążyć do neutralności klimatycznej. To jest technologia, która gwarantuje stabilną podaż energii w podstawie. To znaczy, że ona pracuje w sposób niezależny od warunków atmosferycznych i gwarantuje trzon systemu energetycznego jeżeli chodzi o dyspozycję mocy. To jest powód, dla którego powinniśmy zainteresować się energetyką odnawialną już nie tylko z perspektywy klimatycznej, ale też z czystej perspektywy gospodarczej. W tym momencie nasza podstawa miksu to jest węgiel brunatny i kamienny, tylko ten surowiec, jeżeli chodzi o opłacalne zasoby, się kończy. Obojętnie od tego, czy polityka klimatyczna UE się utrzyma, czy nie, to musimy się przygotować na zmianę naszego systemu elektro-energetycznego i energetyka jądrowa jest tutaj dobrym rozwiązaniem, ponieważ są to moce stabilne, kontrolowalne i bardzo nisko emisyjne. Także może być ona wpleciona do miksu i gwarantować nam możliwości pod budowę innych rozwiązań, czyli przede wszystkim źródeł odnawialnych, z którymi atom bardzo dobrze współpracuje.

Jak rozwiązać problem z odpadami radioaktywnymi? Tutaj trudno mówić o ekologii. Mamy też bardzo przykre doświadczenia z Japonii, czy z terenów byłego Związku Radzieckiego. Czy te problemy da się rozwiązać?

Te problemy już zostały rozwiązane. Techniczne problemy składowania zużytego paliwa jądrowego już dawno zostały rozwiązane. Te jednostki są bardzo oszczędne jeżeli chodzi o produkcję takich odpadów. Wszystkie niemieckie elektrownie jądrowe, przez cały okres swojej projektowanej pracy, czyli od lat '60 do roku 2022, kiedy mają zostać zamknięte wyprodukują łącznie 27 tys. metrów sześciennych zużytego paliwa jądrowego. To jest bardzo niewiele. Natomiast oczywiście trzeba je składować. Te odpady w tym momencie są składowane na specjalnie wyznaczonych stanowiskach. W Niemczech trwają prace nad znalezieniem lokalizacji dla permanentnego składowiska odpadów z elektrowni jądrowych, gdzie będą przechowywane tak długo, jak tylko potrafimy sięgnąć w naszym przewidywaniu.

Ale, co warto zauważyć, Niemcy wycofują się z atomu. Dlaczego, jeżeli to jest tak dobre źródło?

Niemcy nie tylko wycofują się ze swoich elektrowni jądrowych, zamykając je, ale też działają bardzo intensywnie na polu Unii Europejskiej, żeby wyciąć energetykę jądrową z europejskiego miksu. Tak było w przypadku Holandii, która ogłosiła plany budowy 10 reaktorów i to spotkało się z bardzo ostrą reakcją ministra środowiska w Dolnej Saksonii. Dla Niemiec to jest czysta polityka. Niemcy są już w tym momencie bardzo dużym handlarzem gazu w Europie. Niedługo, jeżeli projekt budowy Nord Stream 2 się powiedzie, będą mieli tego gazu jeszcze więcej, a tymczasem miks europejski, który Niemcy postulują, to jest miks oparty przede wszystkim na źródłach odnawialnych, które jak wspomniałem wcześniej wymagają stabilizowania i zazwyczaj tym stabilizatorem jest właśnie gaz. Ten miks OZE + gaz może być zaburzony tylko udziałem energetyki jądrowej. Także każda elektrownia jądrowa, która działa w Europie zmniejsza rynek dla niemieckiego gazu, który Niemcy odsprzedają, bo biorą go od Rosji. Niemcy wycinając energetykę jądrową przygotowują sobie rynek zbytu pod surowiec, którym handlują.

W takim razie, może to być źródło zagrożenia dla nas, jeżeli Niemcy będą tak aktywnie wypierały atom z Europy, to mogą też zakazać nam eksploatacji elektrowni jądrowych.

Jestem więcej niż pewien, że kiedy pojawia się doniesienia o podpisaniu umowy międzyrządowej, zapowiedzianej przez Prezydenta Andrzeja Dudę w czerwcu, między Polską a USA, której przedmiotem jest współpraca przy rozwoju energetyki jądrowej, to ze strony Niemiec pojawią się komentarze właśnie w stylu takim, w jakim komentarz złożył minister środowiska Dolnej Saksonii na wieść o rozwoju holenderskiej jądrowej. Pan minister Olaf Lies powiedział wtedy, że zrobi wszystko, co w jego mocy, żeby elektrownie jądrowe w Holandii nie powstawały. Myślę, że podobne głosy pojawią się zza Odry, kiedy my ruszymy z naszym projektem jądrowym. A z nim, według programu zatwierdzonego przez Radę Ministrów, mamy ruszać już całkiem niedługo. W przyszłym roku mamy mieć wybranego dostawcę technologii, w roku 2022 ma być wybrana lokalizacja, a w roku 2026 mamy już ruszać z fizyczną konstrukcją pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce.

Czy będziemy mieli najdroższą energię elektryczną na świecie?

Myślę, że nie. Jeżeli chodzi o ceny energii elektrycznej, biorąc pod uwagę wskaźniki w Europie, jesteśmy gdzieś na środku stawki. W tym momencie najdroższą energię elektryczną w Europie mają Niemcy oraz Duńczycy. Natomiast biorąc pod uwagę wahania na rynku europejskich pozwoleń na emisję CO2 oraz starzenie się polskiego systemu elektro-energetycznego, myślę, że czekają nas podwyżki. W tym poziomie najwyższym na świecie raczej bym nie próbował nas ustawiać, ale musimy się liczyć z pewnymi podwyżkami. Zobaczymy jak będzie po pandemii, która zachwiała rynkami surowców energetycznych i w ogóle całą gospodarką, ale myślę, że gwałtowne skoki cen energii elektrycznej nam nie grożą.

https://radiopoznan.fm/n/R1sLUA
KOMENTARZE 0