W Kluczowym Temacie Radia Poznań była pytana, czy jest gotowa na powrót do wielkiej polityki. Tłumaczyła, że w polityce bywa różnie, ale teraz na liście KO konfliktów nie ma.
Pamiętajmy, że polityka to brutalny obszar, jeżeli ktoś do niej wstępuje z myślą, że zawsze będzie przyjemnie, to jest w błędzie. Ja przekonałam się o tej wizerunkowej, brutalnej karcie polityki. Myślę, że to doświadczenie bardzo mnie wzmocniło i było mi bardzo potrzebne, żeby dzisiaj mogła powiedzieć, że jestem przygotowana do wejścia do tej wielkiej polityki i jestem odpowiednio wzmocniona fizycznie i psychicznie
- mówiła Katarzyna Kierzek-Koperska.
Kierzek-Koperska przyznała, że ma poparcie Rafała Grupińskiego, a znaczący wpływ na pierwsze trójki na listach miał Donald Tusk. Ona sama jest na pozycji drugiej.
Do polityki weszła w 2015 roku razem z Nowoczesną Ryszarda Petru.
Jestem mu za to wdzięczna, mocno postawił wtedy na kobiety
- mówiła w Kluczowym Temacie.
Dziś Kierzek-Koperska i Petru są w różnych partiach, ona w KO, on startuje z listy Trzeciej Drogi.
Poniżej cała rozmowa:
Łukasz Kaźmierczak: Gościem jest pierwsza kobieta na liście KO w Poznaniu. Jest pani na "2". Katarzyna Kierzek-Koperska — reaktywacja? Była wiceprezydent Poznania wraca do wielkiej polityki?
Katarzyna Kierzek-Koperska: Tak można powiedzieć, poczułam tę politykę kilka lat temu i cały czas w głowie miałam przekaz, że kiedyś chciałabym wrócić do polityki w pełnym tego słowa znaczeniu. Oczywiście polityczką jestem, bo należę do Platformy Obywatelskiej.
Był taki moment, kiedy pani weszła w zawodową politykę i ta polityka panią przejechała. Ma pani jeszcze uraz?
To już jest za mną, ja nie oglądam się za siebie.
Tylko, że ludzie zostali, którzy to wtedy uczynili.
Pamiętajmy, że polityka to brutalny obszar, jeżeli ktoś do niej wstępuje z myślą, że zawsze będzie przyjemnie, to jest w błędzie. Ja przekonałam się o tej wizerunkowej, brutalnej karcie polityki. Myślę, że to doświadczenie bardzo mnie wzmocniło i było mi bardzo potrzebne, żebym dzisiaj mogła powiedzieć, że jestem przygotowana do wejścia do tej wielkiej polityki i jestem odpowiednio wzmocniona fizycznie i psychicznie.
Ci ludzie, którzy wtedy z panią politycznie zatańczyli to byli ludzie związani z PO. Jacek Jaśkowiak, Adam Szłapka są nadal w polityce obok pani nieraz w jednym rzędzie. To nie powoduje dyskomfortu?
Ale myślę, że patrzą na mnie jako na osobę, która się podniosła. Mam nadzieję, że patrzą inaczej, niż wtedy.
A to, że Adam Szłapka jest przed panią? Rozmawiacie ze sobą? Pani wyszła z Nowoczesnej, której on był szefem.
Wyszłam z Nowoczesnej, ale historie polityków są różne, nie zawsze różowe. To jest polityka, wchodząc do niej musimy wiedzieć, że różne sytuacje konfliktowe mogą się zdarzyć. Dziś jesteśmy na jednej liście, walczymy o jedną słuszną sprawę, nie ma na liście poznańskiej konfliktów.
To zaskoczenie, że pani jest tak wysoko na liście? Senator Jadwiga Rotnicka jet na 4 miejscu, a pani na 2. Sporo wpływowych polityczek jest niżej. Może to zagranie na nosie Adamowi Szłapce albo Jackowi Jaśkowiakowi?
Nie odbieram tego w ten sposób, wiem, że o pierwszy trzech miejscach decydował Donald Tusk.
Ma pani wgląd w serce Donalda Tuska, skoro jest pani na dwójce.
On nie podchodził do tego emocjonalnie, tylko zdroworozsądkowo, patrzył na doświadczenie osób, zaangażowanie w social mediach, w mediach lokalnych, wszystko było brane pod uwagę.
Ale ludzie Jacka Jaśkowiaka są daleko na tej liście, Maria Lisiecka-Pawełczak, Marta Mazurek - 11 miejsce. Prezydent powiedział, że prawdopodobnie zagłosuje na Martę Mazurek.
I bardzo dobrze, każdy powinien mieć swój wybór i nie wstydzić się tego. Na liście jest 19 osób, każdy ma wybór.
Nie ma pani satysfakcji, że jest wyżej?
Nie, nie odbieram tego w ten sposób. Oczywiście bardzo się cieszę. Jestem wdzięczna, że dostałam taką szansę i na pewno nie zawiodę przewodniczącego Tuska i przewodniczącego Grupińskiego.
Tak się mówiło o pani, że jest trochę człowiekiem Grupińskiego. Nie zaprzecza pani?
Nie zaprzeczam.
Ryszard Petru, były szef Nowoczesnej. To dla niego pani wstąpiła do polityki. Teraz jest w Trzeciej Drodze, całkiem nieźle sobie radzi, można powiedzieć, taki "nowy" Ryszard Petru, choć wczoraj trochę pomylił się w geografii. Nie tęskni pani do neoliberalnego podejścia do polityki? On pozostał sobą. Pani jest na liście partii, która poszła mocno w obietnice wyborcze, a Ryszard Petru idzie twardo ordoliberalnym przekazem.
Zgadza się, to był inny moment w moim życiu - 2015 rok. Nowoczesna była początkiem mojej drogi politycznej, za co jestem wdzięczna Ryszardowi Petru, bo postawił mocno na kobiety i je uplasował na bardzo wysokich pozycjach w polityce.
Ale zmieniły się pani poglądy?
Nie zmieniły się, co do liberalizmu gospodarczego, natomiast na przestrzeni kilku lat nastąpiło kilka wydarzeń, które zmieniły społeczeństwa, m.in. pandemia, wojna na Ukrainie. Wtedy byłam za obniżeniem wieku emerytalnego, dziś bym powiedziała, żeby tego nie robić. Na rynek pracy weszły roczniki z niżu, weszły do systemu emerytalnego osoby z wyżu. My wciąż będziemy gonić króliczka, podnosząc wiek emerytalny, musimy myśleć o innych rozwiązaniach.
Podwyżki 20-procentowe dla budżetówki, 30-procentowe dla nauczycieli — to jest w zapowiedziach PO. Ryszard Petru chwyta się za serce, mówi, że jesteście PiS-em, tylko bardziej.
Zaskoczę pana, Forum Obywatelskiego Rozwoju podliczyło te obietnice i okazuje się, że najtańsze obietnice są KO, a Trzecie Droga, jest na 3 czy 4 miejscu.
Ale same podwyżki dla nauczycieli to 10 mld zł.
To też grupa, która przez lata była zaniedbana, a to są ludzie, którzy mają wychowywać przyszłe pokolenia, oni się czują nieakceptowani społecznie przez to, że tak mało zarabiają. Nie dziwię się.
Dziś Trzecia Droga to nie byłaby pani miejsce na Ziemii?
Nie. Ale to nie znaczy, że to nie jest droga dla innych. Każdy ma swoje miejsce.
Pani hasło "Klimat dla rozwoju". Pani była kojarzona z agendą zieloną w urzędzie. Teraz też pani się tym zawodowo zajmuje. Transformacja energetyczna — ewolucyjnie, czy rewolucyjnie?
Ja bym poszła bardziej rewolucyjnie, dlatego, że nie mamy czasu, żeby sobie pozwolić na długoterminowe działania. Rewolucja nie może polegać na tym, że wyrzucamy na bruk wszystkich, którzy nie pasują do systemu transformacji energetycznej. W Wielkopolsce można to zrobić po ludzku, marszałek razem ze swoimi pracownikami, ukłony dla Macieja Sytka, wiem, ile pracy w to włożył.
Mówi pani o konińskim.
Oni pojechali do Brukseli i powiedzieli, że potrzebują pieniędzy. Dostali bardzo dużo pieniędzy na przemianę tego sektora...
Czytałem, jak wzrosło ugrupowanie OFD - poparcie na bazie tego, żeby mieszkania były mniej emisyjne i ludzi nie stać było na to i oni się przestraszyli tej sytuacji. To jest bezpośrednio powiązane z postulatami wprowadzenia dla każdego obowiązku, żeby mieszkania były mniej emisyjne. Stąd pytam o ewolucję. Czy to nie powinno tak wyglądać? Bo to wtedy działa przeciwnie, to właśnie ugrupowania, które głoszą przeciwne poglądy, zaczynają zyskiwać, a ci, którzy głoszą transformację energetyczną, stają się ugrupowaniem mniejszości.
Na pewno to nie będzie łatwy proces, zobaczmy, co się dzieje z klimatem, chyba nie mieliśmy takich fal upałów, jak w ostatnich dwóch latach, będzie coraz gorzej, będziemy mieć migrantów politycznych z Afryki, w której nie będzie się dało żyć. My nie mamy czasu...
Data, widziałem wasz program, tam jest napisany 2030 rok jako moment, w którym będzie redukcja CO2 do 75 proc. To więcej niż unijny deadline. Część ekspertów mówi, że nie ma szans na realizację.
Płacimy w ETS potężne kary, które w dużym procencie wracają, bo jesteśmy w dziesiątce najbiedniejszych energetycznie krajów i jednym z największych trucicieli w Europie, jak nie największym.
Nadal najwięcej węgla — Indie, Chiny...
Niestety to problem tego, że do protokołu z Kioto nie przystąpili najwięksi truciciele, a Europa zaczęła już wtedy transformację. My z tych pieniędzy, które do nas wracają powinniśmy robić transformację, a one idą na inne programy.
Widzę w programach partii (poza Konfederacją) skierowanie na transformację energetyczną. Różne jest tempo, ale jest też umowa społeczna do 2049 roku z górnikami ze Śląska.
To była umowa podpisana przez ten rząd, wynegocjowana na podstawie ich strategii. Strategię trzeba na nowo napisać, żeby górnicy, bez szkody dla nich, bo trudno ich winić, trzeba im dać możliwość zmiany zawodu.
W stu konkretach jest powstrzymanie wycinki w mieście. No to Poznań nie jest chyba najlepszym przykładem. Prezydent Jaśkowiak, członek PO, wycina te biedne leszczyny tureckie na potęgę, przynajmniej chciałby to zrobić.
To nie tylko problem Poznania, braki w przepisach, które powodują, że robi się takie rzeczy.
Pani była przeciwna?
Ja byłam przeciwna i zawsze będę, bez względu na to, czy będzie chodziło o mojego kolegę, czy polityka z innego obozu. Trzeba zachowywać każde drzewo. Prezydent zmienił już chyba zmienił zdanie w tej sprawie.
Choć jak widzę, w jaki sposób prowadzony jest remont. Tormel wrzuca gruz do donic z leszczynami, ich los będzie chyba marny.
Trzymajmy kciuki za leszczyny.