84. rocznica wybuchu II wojny światowej. Uroczystości w Poznaniu
84 lata temu o świcie miała miejsce napaść niemiecka na Polskę. Rozpoczęła się II wojna światowa.
Gość Kluczowego Tematu Radia Poznań powiedział, że oddala się wizja budowy w Berlinie pomnika polskich ofiar. Strona niemiecka jego zdaniem powinna się skupić na odszkodowaniach dla ofiar.
My powinniśmy skupić się na pomocy żyjącym ofiarom, którzy naprawdę potrzebują pieniędzy, żeby móc godnie umrzeć i moim zdaniem podstawowym moralnym obowiązkiem jest pomoc. Niemcy nie poczuwają się do pomocy. Ofiary żydowskie niemieckich obozów takie wsparcie otrzymują. Polskie ofiary obozów niemieckich - nie. Jest dalej polityka rasowa, że jedna rasa jest lepsza, a druga gorsza
- mówi dr Krzysztof Rak.
Ekspert dodaje, że w dziedzinie polityki historycznej powinniśmy edukować Niemców. Ci nie zdają sobie sprawy, jak wiele zbrodni dokonali w Polsce w czasie II wojny światowej. W ocenie Krzysztofa Raka, brakuje jednak polskich monografii, które można by "sprzedać" na zachodzie.
Poniżej cała rozmowa:
Cezary Kościelniak: Jakie pańskim zdaniem są najbardziej palące wyzwania pamięci historycznej dotyczące II wojny światowej?
Krzysztof Rak: Po stronie polskiej, mam pewność, my żyjemy w kulturze niepamięci. Po roku 1970 nie wydano żadnej monografii, która całościowo zajmowałaby się okupację niemiecką w Polsce. Ostatnia taka monografia była ponad 50 lat temu. Jest inny dostęp do źródeł i inny stan badań historycznych na świecie, dotyczący wojny, Hitlera, polityki niemieckiej. Nasi historycy nie zdali egzaminu.
Jedna sprawa to nauka, inna polityka. Gdyby miał pan wskazać na potrzeby, wyzwania polityki historycznej w kontekście II wojny - to jakie punkty byłyby najważniejsze?
My wkroczyliśmy na pewną drogę i kwestia reparacji wiele pomogła, bo zaczynamy badać przebieg okupacji, politykę niemiecką i zaczynamy badać straty, ale to poważny problem. Przykład: my nie wiemy, ilu polskich obywateli straciło życie w czasie wojny. Mówiło się o 6 mln ludzi, ale w publikacjach IPN mówi się o 5,2 mln i tak jest w raporcie ministra Mularczyka. My dopiero zaczynamy liczyć.
Chyba zaczynamy coraz bardziej wierzyć, że to jest temat, który warto drążyć, który nie jest niemożliwy. W społeczeństwie niemieckim ta kwestia zaczyna dojrzewać. Czy myśli pan, że reparacje w długiej perspektywie mają szansę pojawić się agendzie politycznej?
Wiele zależy od polskiej polityki, czy elity potraktują to jako stały postulat. Jeśli w tej kwestii będzie spór partyjny albo nie będzie konsekwencji, to strona niemiecka to wykorzysta. My musimy Niemcom uświadomić, co stało się w Polsce. Z badań wynika, że oni nie wiedzą, nie znają specyfiki okupacji niemieckiej. Jest mało badań, nie mamy dobrych monografii, które moglibyśmy sprzedać na zachodzie. Nie mamy materiałów, które moglibyśmy pokazać Niemcom. Państwo polskie powinno skupić się na edukacji społeczeństwa niemieckiego, co jest pewnym problemem, ale jeśli się uda, to kwestia reparacji w perspektywy dłuższej zostanie rozwiązana na naszą korzyść.
W Berlinie rząd niemiecki podjął decyzję, by zamiast pomnika polskich ofiar powstał dom polsko-niemiecki. Jak odczytać tę zmianę?
To przejaw polityki zapomnienia, czy prób zapomnienia o tym, co się stało.
Polityki niepamięci.
Zapomnienia. Bo niepamięć to jest trochę neutralna, ja bym powiedział mocniej - zapomnienia, świadomego niepamiętania, czy próby zapomnienia. Dla mnie charakterystyczne jest to, co powiedział Niemiec, który był jednym z inicjatorów, przecież to trwa latami. On występował z tą ideą, żeby to zrobić w ciągu 2-3 lat. Dziś dowiadujemy się, że nie będzie pomnika, tylko dom polski. Nie ma ochoty, żeby zrobić. Ma to być za 10 lat. I Florian Mausbach mówi, że chodzi o to, żeby już nie było tej grupy, która jest poszkodowana, bo ostatni poszkodowani przez III Rzeszę żyją. Te osoby, które przeżyły obozy koncentracyjne od Niemiec nie dostają nic, płaci za to Polska. Nie ma nadal państwo ani społeczeństwo niemieckie takiego moralnego przymusu, czy chęci, żeby za to zapłacić. Ja byłem sceptyczny wobec pomnika.
Dlaczego?
Skoro żyją ofiary, osoby chore, którym trzeba pomóc. Co kogo kosztuje pomnik, to kwestia symboliczna, Niemcy nawet tego nie chcą. Ważniejsze są ofiary. Ja zrozumiałem, że Niemcy chcą nam dać pomnik, żeby nie płacić kombatantom. My powinniśmy skupić się na pomocy żyjącym ofiarom, które naprawdę potrzebują pieniędzy, żeby móc godnie umrzeć i moim zdaniem podstawowym moralnym obowiązkiem jest pomoc. Niemcy nie poczuwają się do pomocy. Ofiary żydowskie niemieckich obozów takie wsparcie otrzymują. Polskie ofiary obozów niemieckich - nie. Jest dalej polityka rasowa, że jedna rasa jest lepsza, a druga gorsza. O tym powinniśmy rozmawiać. Powinniśmy myśleć o żyjących ofiarach, będziemy dyskutowali jeszcze 20 lat o pomniku, a ofiary sobie umrą, a Niemcy nie będą miały okazji zapłacić ofiarom za krzywdy.
Wrażliwość o pamięć to troska o miejsca pamięci, te geograficzne miejsca. Jak wygląda zaangażowanie w tej sprawie Niemiec?
To przykład, że nie najlepiej. Mają politykę, że płacą Fundacji Auschwitz, to są miliony euro, to nie są jakieś duże środki, ale na przykład problem jest z akcją Reinhardt - to była akcja wymordowania polskich Żydów w latach 1942-43. W jej ramach wymordowano 1,8 mln Żydów na terenie Generalnego Gubernatorstwa. To znacznie więcej niż w Auschwitz. Miejsca pamięci, Polska robi, co może. Pomnik w Treblince z lat 60. jest godny, ale jak jedziemy do Treblinki, to brakuje tam wystawy. Wystawa, która jest, jest bardzo skromna.
Jaki jest problem, Niemcy nie inwestują w Treblinkę?
Były minimalne środki. Godne miejsce pamięci to byłyby miliony euro, to nie jest proste. Trzeba by wybudować pomieszczenia, żeby to zrobić gdzieś obok. Treblinka to de facto cmentarz. Wszyscy jesteśmy zafiksowani na Auschwitz, ale nasi obywatele ginęli m.in. właśnie w Treblince. Nie wiem, czy mamy świadomość, że to największy polski cmentarz, na polskim terytorium, tam są zamordowani polscy obywatele, to miejsce szczególne.
84 lata temu o świcie miała miejsce napaść niemiecka na Polskę. Rozpoczęła się II wojna światowa.
W piątek przypada 31. rocznica zamordowania poznańskiego dziennikarza śledczego Jarosława Ziętary. Gdyby żył miałby 55 lat. Do dziś nikt nie został skazany za jego zabicie.
Związkowcy, samorządowcy i zwykli poznaniacy uczcili rocznicę modlitwą w kościele przy ul. Fredry. Główne uroczystości odbyły się przed Poznańskimi Krzyżami.