NA ANTENIE: I WANT YOU/SAVAGE GARDEN
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

S. Szynkowski vel Sęk: Jedyną opcją, która mówi o polexicie jest opozycja, tak jakby tego polexitu chciała

Publikacja: 18.02.2020 g.11:08  Aktualizacja: 18.02.2020 g.13:02
Poznań
Gościem dzisiejszego programu "Kluczowy temat" był Szymon Szynkowski vel Sęk, wiceminister spraw zagranicznych.
Szymon Szynkowski vel Sęk - Leon Bielewicz
Fot. Leon Bielewicz

Łukasz Kaźmierczak: Robił pan od rana prasówkę? Takie dyżurne pytanie do dyplomaty.

Szymon Szynkowski vel Sęk: Dzisiaj tak nietypowo, bo zacząłem od niemieckiej prasy. Jest dzisiaj bardzo interesujący artykuł premiera Morawieckiego w „Die Welt”.

Wstaje pan, myje pan zęby i od razu bierze „Die Welt”? To perwersyjne…

Akurat wiedziałem, że tego artykułu można się spodziewać, ponieważ to jest jeden z elementów naszej ofensywy przed czwartkowym szczytem zajmującym się przyszłymi ramami finansowymi Unii Europejskiej. Premier Morawiecki bardzo jasno wykłada naszą filozofię spojrzenia na przyszły budżet UE.

Premier Morawiecki mówi, że chcemy Europy jako globalnego gracza, nawołuje do funduszu, który byłby funduszem solidarnościowym. Najciekawsza rzecz z tego artykułu to chyba ten fragment dotyczący tego, że wszyscy zyskują na polityce spójności. Złotówka czy euro wydane w państwach, które najwięcej korzystają z pomocy strukturalnej – czyli Południe i Wschód – zwraca się. Tym państwom, które są tak zwanymi płatnikami netto i to jest dosyć wyraźnie wyłożone też na liczbach.

My to dokładnie policzyliśmy i chcemy też uświadomić to nie tylko politykom, bo część z nich jest świadoma. Nam chodzi o opinię publiczną w krajach zachodnich. Dzisiaj nie mamy do czynienia z sytuacją, w której Polska, kraje Europy Środkowo-Wschodniej czy Południowej przychodzą po jakiś prezent w ramach negocjacji budżetowych. To nie jest tak, że Północ i Zachód daje, a Wschód i Południe te prezenty tylko odbiera. Przeciwnie. Jest tak, że ci, którzy płacą najwięcej, im więcej włożą w ten budżet, tym więcej oni wyjmą. Tam są podane konkretne przykłady. Każde euro wydane np. w krajach Grupy Wyszehradzkiej, w Austrii zwraca się w postaci 3 euro, w Niemczech – 1,7 euro. Zwraca też uwagę fakt, jakie kraje są ważne dla eksportu poszczególnych państw. To jest ważny fragment tego artykułu, że dla Niemiec Polska jest rynkiem eksportowym ważniejszym niż Rosja. Mało kto ma tę świadomość, że jeżeli do Polski dodać Czechy, to to jest ważniejszy rynek eksportowy niż Chiny.

Mówi pan o rynku zbytu. Premier sam pisze, że to trochę niezrozumiały paradoks. Wytłumaczmy z czego to się bierze – z tego, że te firmy mają udział w polskim rynku, mogą tu inwestować. Do tego się sprowadza ta argumentacja.

To po pierwsze. Po drugie: skala inwestycji tych firm. Bardzo duża ofensywa kapitałowa. Po 2004 roku czyli po tym wielkim rozszerzeniu, dziesiątka, która weszła do Unii Europejskiej była atrakcyjnym rynkiem zbytu dla zachodnich towarów, inwestycji. Można było wykorzystać to, że były niskie koszty pracy, a rynek był niezagospodarowany. Dzisiaj, kiedy oczekiwania tej części Europy są takie, że chcemy dynamicznie, razem się rozwijać, nie można nam ograniczać budżetu.

To wszystko zmierza do jednej rzeczy, do takiej teorii: w takiej sytuacji nie będzie polexitu, dlatego, że on się nikomu nie opłaca, także Zachodowi.

On się oczywiście nam nie opłaca. Dzisiaj jedyną opcją, która mówi o polexicie jest opozycja, tak jakby tego polexitu chciała. To dla mnie zupełnie niezrozumiałe. To się nie opłaca Polsce, ale dzisiaj opuszczenie UE przez Wielką Brytanią jest decyzją trudną i z punktu widzenia Wielkiej Brytanii, i Unii Europejskiej. Budżet zmniejsza się o 10 mld euro płatności, którą Wielka Brytania rocznie wpłacała do budżetu Unii Europejskiej. Tę lukę trzeba będzie uzupełnić. Jeśli chcemy, żeby UE konkurowała w skali globalnej, o tym też pisze premier, to nie możemy tego budżetu czynić budżetem kadłubowym. Dlatego Polska walczy o ambitny budżet.

W 2018 roku była taka propozycja radykalnego obniżenia funduszu spójności.

Ona była radykalna, niedobra, nie do zaakceptowania. Dzisiaj już wiemy, że ona jest nieaktualna. Jest coraz lepsza pozycja wyjściowa Polski, ale ona jest nadal niesatysfakcjonująca, cały czas walczymy o więcej.

Mówimy o tym, że wszyscy na tym zyskują. Dlaczego wszyscy tak strasznie walczą o wyszarpanie tych pieniędzy i o to, żeby konkurent miał jak najmniej? Szczególnie ten konkurent, który jest płatnikiem brutto, ten który bierze z UE. Wczoraj było nadzwyczajne spotkanie ministrów spraw zagranicznych, informacje są takie, że do porozumienia jest bardzo daleko, a kraje są skrajnie podzielone jeśli chodzi o podejście do budżetu.

Nasza obserwacja tego klimatu, który w tej chwili jest w krajach Europy Północnej i Zachodniej przybliżyła nas do wniosku, że opinia publiczna w tych krajach wywiera presję na polityków, aby zmniejszać budżet unijny. Presja ta wynika z przekonania, że te kraje są tymi, które dają prezenty, to znaczy tymi, które płacą na biednych. Ponieważ w tych krajach też nie brakuje w tej chwili problemów, to należy poczynić oszczędności i na tych biednych płacić mniej. Taka filozofia „nie jesteśmy św. Mikołajami” przebija w opinii publicznej tychże krajów. Stąd ta ofensywa, którą rozpoczęliśmy i ona będzie kontynuowana, aby uświadamiać, że na większym budżecie zyskujemy wszyscy, bo tak w istocie jest. Mieszkańcy tych krajów muszą zrozumieć, że na przykład ci Polacy, którzy wyjechali po 2004 roku, a wyjechało ich dwa miliony poza granice kraju, budowali wzrost krajowy brutto tych krajów.

Jest możliwe, że w trakcie negocjacji unijnych będzie to wiązane z kwestią praworządności? Też takie głosy z Brukseli dochodzą, że niektórzy forsują takie rozwiązanie.

To przede wszystkim Komisja Europejska forsowała rozwiązanie skrajnie nie do zaakceptowania, w którym mogłoby być możliwe takie powiązanie i decydowałaby o tym tzw. odwrócona większość, tzn. żeby zablokować takie rozwiązanie musiałaby się znaleźć większość. Tutaj propozycja przewodniczącego Rady Europejskiej brzmi: tak, powiązanie, ale nie odwróconą tylko normalną większością kwalifikowaną.

To, że w ogóle się o tym mówi jest już niepokojące.

Jak widać po tej propozycji przewodniczącego Rady Europejskiej, jest świadomość, że to bardzo trudna z punktu widzenia wielu krajów propozycja do zaakceptowania, bo kto ma ustalać te kryteria. Kto ma decydować, kto zasłużył na pieniądze, a kto nie. Tym bardziej, że każdy te pieniądze do budżetu wpłaca.

Według tych pierwszych symulacji to Polska i Węgry miały stracić najwięcej. Przypadkowo lub nie, to te kraje najbardziej wytykane w Brukseli za kwestie praworządności.

Dzisiaj to mogą być te kraje, a jutro inne. Stąd niechęć wielu krajów do tego, żeby taki mechanizm wprowadzać, bo w przyszłości one same mogą zostać nim trafione rykoszetem.

Nie wierzy pan, żeby coś takiego zostało wprowadzone.

Dyplomacja to nie jest kwestia wiary. Dzisiaj zabiegamy bardzo aktywnie, żeby tego szkodliwego mechanizmu nie wprowadzać.

Pan mówi jak dyplomata, który mówi: zabiegamy, staramy się, będziemy o to walczyć. To rytualne zaklęcia czy jest realna moc?

Za tym jest ostrożność w przesądzaniu rezultatów trudnych negocjacji. Byłbym nieodpowiedzialny mówiąc dzisiaj, że coś stanie się na pewno albo się nie stanie. Walczymy o dużą stawkę, to są delikatne sprawy. Z jednej strony musimy ostro walczyć, ale z drugiej strony nie możemy niczego przesądzać, bo jesteśmy cały czas w środku gry.

Polska jest w stanie zgodzić się na przystąpienie do neutralności klimatycznej do 2050 roku w zamian za dodatkowe dwa miliardy euro, jeżeli dobrze pamiętam, na Fundusz Sprawiedliwej Transformacji, który ma pomóc naszej gospodarce, mocno uzależnionej od węgla. To jest rozpatrywane?

Transformacja, która spełni cele polityki klimatycznej, ale na razie nie odnosimy się do daty, bo Polska na 2050 r. się nie zgodziła, tak – ale bez kosztów społecznych. Nie może być tak, że na gospodarkę, która została oparta na węglu nie z naszej winy, bo to wina czasów komunistycznych, że tak wygląda nasz miks energetyczny, nakazuje nam się zmieniać i nic się nie proponuje w zamian, tylko obciąża tymi kosztami zmian konsumentów. Wszystkim, którzy dzisiaj mówią: szybkie zmiany, smog, musimy powalczyć ambitnie i szybko o czyste powietrze, odpowiadam – tak, jesteśmy zwolennikiem walki o czystsze powietrze, natomiast nie stać nas na to, żeby walczyć o ten cel dwu - czy trzykrotną podwyżką cen prądu.

https://radiopoznan.fm/n/op5uYc
KOMENTARZE 0