NA ANTENIE: LICENCE TO KILL (007-LICENCJA NA ZA/GLADYS KNIGHT
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Z. Hoffmann: Uznałem, że to jest "potworek” i od biedy nazywamy to dworcem

Publikacja: 28.01.2020 g.09:55  Aktualizacja: 28.01.2020 g.11:03
Poznań
Gościem Kluczowego Tematu był dzisiaj koniński poseł Prawa i Sprawiedliwości i jednocześnie szef poznańskich struktur tej partii Zbigniew Hoffmann.
zbigniew hoffmann - Wojtek Wardejn
Fot. Wojtek Wardejn

Nie jest pan już wojewodą, jest pan posłem. Łatwiej mi pana ściągnąć do studia.

Pracy mam równie dużo, ale cieszę się, że się spotkaliśmy.

Przez te ostatnie parę lat bycia wojewodą chyba tylko dwa razy udało nam się tutaj spotkać i porozmawiać. Średnia niska. Z obecnym wojewodą Łukaszem Mikołajczykiem mam już prawie wyższą średnią.

Pewnie każdy ma inny pomysł na funkcjonowanie. Natomiast mówiąc śmiertelnie poważnie: nie prowadziłem takich statystyk. Może nie mam takiego ciśnienia… Dzisiaj jestem.

Zacznijmy od podsumowań. Nie jest pan już wojewodą. Trudno jest wskoczyć w te poselskie buty? Niektórzy mówią, że to był błąd, bo wojewoda może więcej.

Czy ja wiem? Na pewno jest inaczej. Przychodzi mi do głowy to słowo: inaczej. To jest kompletnie inna funkcja, dlatego że wojewoda reprezentuje władzę wykonawczą, jest przedstawicielem rządu w terenie. Poseł reprezentuje władzę ustawodawczą i – z całym szacunkiem dla funkcji wojewody, którą pełniłem przez cztery lata – poseł musi być bardzo kreatywny. Wojewoda w sposób rygorystyczny, żeby nie powiedzieć ortodoksyjny realizuje program rządu. To jest jego ustawowy obowiązek. Natomiast poseł jest zapleczem politycznym dla rządu i przede wszystkim musi położyć akcenty na swoją pracę w terenie w okręgu wyborczym.

Na ile był pan „ortodoksyjny”, używając pańskich słów, ile udało się zrobić, a co się nie udało.

Zaproponowano mi start w wyborach z pierwszego miejsca z okręgu konińskiego – to był dla mnie powód do zadowolenia. Ten wynik – 43 tys. głosów to była w dużym stopniu wypadkowa mojej dobrej pracy. Tak powiem nieśmiało. To było połączenie realizacji polityki rządu z pewną kreatywnością na terenie Wielkopolski. Zwróciłbym uwagę na takie dwa obszary: z jednej strony te duże transfery społeczne, bo za to odpowiadali i odpowiadają wojewodowie, transfery, które ja określam jako godnościowe. Przywracają godność polskim rodzinom. Myślę o programach 500 plus, Senior Plus, Maluch Plus. Krótka informacja dotycząca statystyki – to jest 9 mld zł dla Wielkopolski. Drugi obszar to duże projekty infrastrukturalne czyli projekty z zakresu komunikacji drogowej.

To teraz kamyczek do pańskiego ogródka. Dworzec poznański – czy to nie jest symbol największej porażki w czasie bycia wojewodą. Słyszę komentarze, że były duże słowa, a niewiele się potem stało.

Chcę tylko przypomnieć – delikatnie acz stanowczo – że ja zaangażowałem się w kwestię dworca z własnej inicjatywy, starając się realizować tę funkcję kreatywną. To nie jest obowiązek wojewody. Uznałem, że to jest „potworek” i od biedy nazywamy to dworcem. Poznaniacy i przyjezdni już się trochę przyzwyczaili, ale – na Boga – funkcje pasażerskie to trudno tam znaleźć. To, że powołałem zespół składający się z profesjonalistów, spowodowało że coś się ruszyło. Proszę mi wierzyć, że z dworcem będą się działy dobre rzeczy. To jednak będzie rola mojego następcy, jeśli będzie chciał to kontynuować.

Nie dało się bardziej naciskać? Twarz rządu to też z rządem bliższy kontakt.

To prawda. Czyniłem różne starania i wydaje mi się, że osoby, które ze mną wówczas współpracowały mogłyby to potwierdzić. Skończyło się tym, czym się skończyło.

Trochę niczym.

Czuję niedosyt, bo uważam, że to jest inwestycja, która została niestety zawalona i to bynajmniej nie przez formację moją – Prawo i Sprawiedliwość. Osoby, które za to odpowiadały potem trochę się odsunęły, umyły ręce, straciły też realny wpływ na rzeczywistość polityczną. Myślę, że kwestia dworca będzie podążała w dobrym kierunku, proszę mi wierzyć.

Coś jeszcze ma pan w rachunku sumienia?

Pamiętajmy, że wojewoda nie jest wojewodą poznańskim, konińskim, kaliskim, pilskim albo leszczyńskim, tylko jest wojewodą wielkopolskim i musi patrzeć globalnie. To co było pewnym problemem i z mojego punktu widzenia jest jakimś rozczarowaniem, to eliminacja tak zwanego wykluczenia komunikacyjnego – czyli przywracanie lokalnych połączeń autobusowych. Widzę też w tym rolę dla siebie jako posła – namawianie samorządowców, żeby chcieli angażować się w ten program.

To pan szepnął na ucho nowemu wojewodzie?

Tak. Miałem bardzo mocno konstruktywną rozmowę z Łukaszem Mikołajczykiem. Cieszę się z tego powodu, większość moich rekomendacji pan wojewoda chyba zaakceptował.

Jest pan też pełnomocnikiem Prawa i Sprawiedliwości w okręgu poznańskim. Tak trochę na odległość. I pojawiły się głosy, że tak się nie da zarządzać strukturami. Media nawet zaczęły sugerować, że są politycy PiS skarżący się, że poszedł pan do Konina i przestał się pan interesować Poznaniem. A to ważne miejsce.

Oczywiście, to stolica Wielkopolski. Rzeczywiście, jest to trudne. Jestem posłem PiS z okręgu konińskiego, byłem liderem listy. Są wobec mnie duże oczekiwania, a z drugiej strony jest Poznań. Rozstrzygnięcie w tej sprawie podejmie pan prezes Jarosław Kaczyński, to nie ulega najmniejszej wątpliwości. Myślę, że stanie się to stosunkowo niedługo. On rzeczywiście oceni, jaka decyzja będzie bardziej korzystna z punktu widzenia interesu naszej formacji, ale też – co może najważniejsze – z punktu widzenia interesu wyborców. Podchodzę z dużym dystansem do insynuacji prasowych, medialnych.

Pojawiła się informacja o tym, że na spotkaniu noworocznym u nowego wojewody Łukasza Mikołajczyka ustawiła się kolejka polityków PiS, którzy skarżyli się, że nie organizuje pan spotkań wyborczych, że nie ma wspólnego lokalu PiS, że to wszystko leży odłogiem.

Słyszałem o tym, ale ja w krótkim komentarzu dla PAP po tych artykułach, szczególnie po jednym artykule. Tutaj zrobię dość złośliwą uwagę: jeden tytuł, któremu nie będę robił reklamy, ale jest to tytuł, który nie darzy mojej formacji szczególną sympatią, nagle z wielką troską pochyla się nad sytuacją mojej partii w Poznaniu. Gdyby to nie było hardcore’owe, to byłoby nawet śmieszne.

Inny tytuł, mniej antypisowski również tę informację podał.

Tak, komunikat był podobny, ale podany bardziej delikatnie. O wszystkim rozstrzygnie prezes partii, jej władze, natomiast ja w komentarzu dla PAP powiedziałem, że zalecam szklankę zimnej wody. Jesteśmy dorośli, trzeba wytrzymać to ciśnienie. To nie jest przedszkole.

Bywa pan tutaj, interesuje się pan.

Bywam, oczywiście. Są tutaj biura poselskie, które są jednocześnie siedzibami partii. Wszystkie kwestie związane z organizacją, z przyjęciem nowych członków to wszystko jest już załatwione, uregulowane.

Jacek Jaśkowiak obiecał kiedyś parędziesiąt tysięcy mieszkań i tej obietnicy nie dotrzymał. Pan mówił, że pańskim priorytetem będzie powiększenie „stanu posiadania” PiS, otwieranie się na nowe środowiska. Patrząc na wynik wyborczy, trudno powiedzieć żeby to się udało. Wyciągam to panu, jak Jackowi Jaśkowiakowi mieszkania, których nie wybudował.

Pamiętajmy, że konstrukcja naszej listy była szczególna. Na pierwszym miejscu pojawiła się pani minister Jadwiga Emilewicz, nasza koleżanka z ugrupowania koalicyjnego. Ona zajęła pierwsze miejsce. Wynik był rozczarowujący, myślę że dla wszystkich. Ja startowałem z innej listy i tam wynik był zdecydowanie nierozczarowujący.

Ale jest pan szefem poznańskich struktur i to tutaj miał nastąpić  progres.

Czy nastąpił progres – pozwólmy to ocenić władzom partii.

Ja zawsze używam takiego określenia hydrologicznego – stan Wisły w Zawichoście: przybyło jeden, ubyło jeden. Czyli tak naprawdę niewiele się zmieniło, jeśli chodzi o wynik wyborczy.

W ilości mandatów, patrzmy na to w ten sposób.

To też, to prawda. W słupkach procentowych poparcia niewiele drgnęło.

Ale jednak drgnęło. Jeżeli mielibyśmy być – jeszcze raz użyję tego słowa – ortodoksyjni w komentowaniu rzeczywistości politycznej, to ten wynik był nieco lepszy. Jak mówię – niezadowalający jednak.

Czyli jest jeszcze dużo do zrobienia.

Bardzo dużo do zrobienia.

Późno trochę otworzył pan swoje biuro poselskie w Koninie.

Nie, nie… Nie późno. Otworzyłem je uroczyście, trzeba pamiętać o tym.

Wcześniej byłoby mniej uroczyście.

Tak, a to było uroczyste otwarcie. Była ogromna frekwencja, ale też potężne zobowiązanie. Mam świadomość, że te 43 tys. głosów to duże obciążenie na barkach, ale myślę że dam radę.

Transformacja gospodarcza konińskiego to rzecz, która panu przyświeca? Wielokrotnie spotykaliśmy się z tym tematem w debatach przedwyborczych.

Nie ukrywam, że jeszcze przygotowując się do wyborów określiłem sobie priorytety. Nie chce powiedzieć, że tzw. piątkę Hoffmanna, ale może jednak użyję takiego określenia. Będę się tego trzymał, bo wydaje mi się, że to jest dobrze zdiagnozowana sytuacja w tym subregionie konińskim, bo on się kompletnie różni od poznańskiego. Nigdzie indziej się nie obchodzi barbórki. Jest tam też szereg innych problemów i gdybym miał w takim telegraficznym skrócie wskazać tych pięć, to będę się tego trzymał: drogi lokalne to nadal bardzo poważny problem, tak gminne jak i powiatowe.

Mało i mało pieniędzy rządowych.

Mało, ale pieniędzy nie jest mało. Za mojego bycia wojewodą 90 milionów złotych, ale myślę że będzie więcej. To jest słuszna uwaga. To jest coś, co wpływa na komfort życia, co czyni teren bardziej bezpiecznym, powoduje że ludzie chcą się tam osiedlać. Druga kwesta to te lokalne połączenia autobusowe. Tam to wykluczenie komunikacyjne jest bardzo duże. Pamiętajmy, że najwięcej gmin właśnie subregionu konińskiego zgłosiło się do programu.

Kiedy są audycje na ten temat, dzwonią do nas słuchacze właśnie z tamtego regionu. Wskazują na ten problem. Pamiętam taką mapę jednego z programów rządowych, który miał pomagać rejonom, które muszą ulegać przekształceniu i była taka wyraźna granica. Ona się gdzieś na Kongresówce kończyła i pierwotnie tam nie było Wielkopolski wschodniej.

Ja w czasie kampanii pozwoliłem sobie powiedzieć coś takiego, że pewnie należy się poważnie zastanowić nad paktem dla Wielkopolski wschodniej.

Pakt czyli coś ponadpartyjnego.

Tak. Trochę odwołując się do tej terminologii odnoszącej się swego czasu do Śląska, myślę że warto by się zastanowić nad przygotowaniem analogicznego programu dla tego subregionu.

Korzystając z tych znajomości, które sobie pan wyrobił jako wojewoda, zrobi pan coś dla konińskiego? Można liczyć na to, że pan będzie w stanie na jego rzecz lobbować?

Wskaże jeszcze tylko trzeci punkt mojego programu: to nowe inwestycje dla tego subregionu. I tutaj pewnie będzie moja rola, żeby zapraszać inwestorów.

Ja muszę mieć pana potem z czego rozliczać.

Otóż to, jak się spotkamy następnym razem.

Mam nadzieję, że jako poseł będzie pan częściej niż jako wojewoda.

Częściej, częściej.

To będę panu zawsze wypominał.

Dobrze, jakoś to zniosę.

https://radiopoznan.fm/n/PqZMeO
KOMENTARZE 0