Sprawa jest o tyle niejednoznaczna, że - jak powiedział nam dyrektor szpitala Leszek Sobieski - mężczyzna przed zdarzeniem był agresywny i został unieruchomiony na szpitalnym łóżku.
- Był unieruchomiony, ze względu na swoją postawę, zachowanie oraz z uwagi na schorzenia, które predysponowały go do unieruchomienia w celu zabezpieczenia go właśnie przed tego rodzaju zdarzeniem. Nie powinna mieć miejsca sytuacja, by pacjent sam, o własnych siłach mógł doprowadzić do takiej sytuacji; pacjent był zabezpieczony dwoma rodzajami pasów - klasycznymi, na klamrę, którą sobie łatwo wyobrazić, a drugi rodzaj zabezpieczenia to pasy magnetyczne, które do odblokowania wymagają udziału osoby trzeciej i odpowiedniego elementu mechanicznego - mówił dyrektor szpitala.
Jak nieoficjalnie dowiedział się nasz reporter, mężczyzna mógł otrzymać pomoc w wyswobodzeniu się, bowiem wspomniane pasy magnetyczne mogły zostać przecięte. Prokuratura nie komentuje tej pogłoski, potwierdza jedynie, że postępowanie toczy się w sprawie "nieumyślnego spowodowania śmierci".