Jak powiedział Radiu Poznań Waldemar Wielgosz, oficer prasowy wolsztyńskich strażaków, właściciel forda przyznał się, że to on spowodował pożar samochodu. Mężczyzna w jego pobliżu odpalał fajerwerki. Zrobił to tak niefortunnie, że jedna z petard wpadła do samochodu. Z ogniem walczyły dwa zastępy strażaków, którym nie udało się uratować forda. Mało tego razem, z nim spłonęły narzędzia, maszyny i materiały budowlane znajdujące się na pace dostawczaka.
We wtorek także wolsztyńscy strażacy gasili też pożar drzewa, które zapaliło się od petardy. Na szczęście w obu przypadkach nikomu nic się nie stało.