Powodem są rażące błędy niższej instancji - między innymi brak samodzielnej oceny dowodów. Sąd po raz drugi uniewinniając Adama Z., powołał się na ustalenia innych sądów, które zajmowały się tą sprawą, co jest niedopuszczalne.
Sędzia Henryk Komisarski mówił dziś, że oskarżony dobrze wiedział, co się stało z Ewą Tylman. Powołał się na jego pierwsze zeznania, w których mówił, że widział, jak 26-latka wpada do wody.
Oskarżony składał je bardzo spontanicznie. Kiedy mówił o wpadnięciu pokrzywdzonej do wody, płakał i szlochał mówiąc: jestem tchórzem, zostawiłem ją samą, teraz cały czas mnie prześladuje widok, jak ona do tej wody wpada, a ja jej nie pomagam. Powiedział po prostu prawdę, która go obciążała i z której potem się wycofał. To tylko dobrze przygotowany aktor mógłby odegrać taką scenę, a przecież tak nie było
- mówił sędzia.
Zdaniem sądu te zeznania są podstawą, by skazać Adama Z. za nieudzielenie pomocy Ewie Tylman. Jeśli chodzi o zarzut zabójstwa to dowody - według Sąd Apelacyjnego - są za słabe. Sąd zaznaczył jednak, że to jest jego ocena i Sąd Okręgowy podczas trzeciego procesu nie będzie nią związany. Będzie musiał wziąć pod uwagę także stawiany przez prokuraturę zarzut zabójstwa.
Obrońcy oskarżonego nie chcieli komentować wyroku. Ojca Ewy Tylman nie było na jego ogłoszeniu. W procesie apelacyjnym nie uczestniczył także Adam Z. Mężczyzna był ostatnią osobą, która widziała 26-latkę. W listopadzie 2015 roku wracał z nią z firmowej imprezy. 8 miesięcy później ciało kobiety znaleziono w Warcie.