27-latek przyznał się do ataku na kobietę, ale nie do próby zabójstwa. Powiedział, że potrzebował pieniędzy, by spłacić długi w parabankach.
Policjant, który przyjechał do sklepu na poznańskim Morasku, w sądzie mówił, że takiej interwencji się nie zapomina:
Weszliśmy do sklepu, gdzie lada oraz podłoga były całe zakrwawione. Na zapleczu zastaliśmy poszkodowaną panią Urszulę, która była bardzo zakrwawiona.
Patryk K. najpierw usłyszał zarzut napadu, później prokuratura ( prok.Katarzyna Guźniczak) uznała, że była to próba zabójstwa:
Uderzając kobietę co najmniej 50 razy w głowę i okolice karku kamieniem wielkości pięści, usiłował dokonać przywłaszczenia nieustalonej kwoty pieniędzy stanowiącej utarg ze sprzedaży. Jednak zamierzonego celu nie osiągnął z uwagi na brak możliwości otwarcia kasy.
Oskarżony do próby zabójstwa nie przyznał się w sądzie.
Chciałbym przede wszystkim przeprosić pokrzywdzoną na samym początku. Nie chciałem, nie wiem, co, jaki impuls w tym momencie zadziałał, nie chciałem tego zrobić. Wierzyciele codziennie naciskali na zwrot długu. Chciałem zdobyć pieniądze, ale nie myślałem wtedy racjonalnie.
Patryk K. przekonywał sąd, że działał jak w amoku. Trzy tygodnie wcześniej uciekł z domu po kolejnej kłótni z rodzicami dotyczącej jego długów. Miał do oddania 50 tysięcy złotych.
Pełnomocnik pokrzywdzonej złożyła w sądzie wniosek o zasądzenie od oskarżonego 60-u tysięcy złotych zadośćuczynienia. Matka chrzestna oskarżonego próbowała przed salą rozpraw wręczyć pokrzywdzonej kwiaty i ją przeprosić, ale kobieta ich nie przyjęła.