Potrawy z grilla - smaczne i zdrowe

W piątek 7 lipca w „Magazynie Poznańskim”, dodatku do Gazety Wyborczej, ukazał się obszerny wywiad z Michałem Merczyńskim, dyrektorem Festiwalu Malta, pod tytułem „Sól w oku polityków”. Rozmowa dotyczy zakończonego niedawno Festiwalu Malta. Duża część koncentruje się wokół nieprzyznania przez Ministerstwo Kultury dotacji na Festiwal Malta w związku z faktem, że jednym z kuratorów był chorwacki artysta krytyczny Oliver Frljic, nominalnie reżyser sztuki „Klątwa” według Stanisława Wyspiańskiego w Teatrze Powszechnym w Warszawie, a w rzeczywistości, moim zdaniem, nie żadnej sztuki, tylko prowokacji pod takim tytułem, w celu wywołania niepokojów społecznych. W „Klątwie” antychrześcijańska obsesja przeradza się w jawną agresję, obserwujemy gorszące obsceniczne sceny, mamy też nawoływanie do zbrodni. Okropność.
Jan Wróbel, publicysta daleki od obozu rządzącego, powiedział po obejrzeniu tej prowokacji: „Tak rodzi się nazizm”.
Przypomnijmy, że zanim nastąpiło wystawienie „Klątwy”, Ministerstwo miało podpisaną umowę na dotację z Festiwalem Malta w wysokości 300 tysięcy złotych. Gdy okazało się, że jednym z kuratorów jest Frljic, Minister Kultury Piotr Gliński postawił warunek: dotacja będzie przyznana pod warunkiem, że Frljic tym kuratorem nie będzie. Ale tak się nie stało. W związku z czym minister swoją obietnicę spełnił. To uruchomiło spór i zdaniem Merczyńskiego oddolną spontaniczną inicjatywę artystyczno-obywatelską. „Powiedźmy jasno: minister przekroczył Rubikon, zrywając umowę. I ludzie się wkurzyli” - powiedział.
Merczyński przyznaje prawo ministrowi do decyzji nieprzyznawania dotacji w sytuacji, gdy program imprezy nie jest zgodny z polityką kulturalną ministerstwa, i on to rozumie, ale tu mieliśmy do czynienia z sytuacją inną, gdyż minister wiedział jaki będzie program, kto będzie kuratorem, jacy to artyści i jaka tematyka - a mimo to zerwał umowę. W pewnym momencie Merczyński przyznaje, że „cała zadyma zaczęła się po premierze „Klątwy” w Teatrze Powszechnym w Warszawie, ale sytuację tak przedstawia, jakby to co działo się w Warszawie w związku z „Klątwą” i to, co potencjalnie mogło dziać się Poznaniu, nie było ze sobą powiązane, a było powiązane siłą rzeczy osobą Olivera Frljica. Możemy, wbrew temu, co mówi dyrektor Merczyński, zawyrokować, że Minister Gliński jednak nie wiedział, jak wybitnie zdolny jest jeden z kuratorów Festiwalu Malta. A dowiedział się tego dzięki „Klątwie”. I stąd ta decyzja.
Oczywiście „Klątwa” Frljica nie była przewidziana w programie Festiwalu Malta, ale znając geniusz artystów krytycznych, można było wnosić różne scenariusze zachowań artystycznych. Wszak wolność kreacji artystycznej zakłada nieprzewidywalność kierunku, w jakim podąża artysta, co może spowodować efekt, który świetnie wychwycił Jan Wróbel. Walcząc z nazizmem, artysta stał się nazistą. Jak mawiał Nietzsche: „gdy patrzysz w studnię, pamiętaj, że studnia patrzy także na ciebie”. To bardzo subtelna uwaga, która nie trafia niestety do świadomości artystów krytycznych, którzy mają przeważnie koszmarnie zafałszowaną świadomość a ich „sztuka” to ideologiczne młócenie cepem.
I niby taka sztuka jest „solą w oku polityków”. Konserwatywnych oczywiście. Platformy Obywatelskiej już nie, co dyrektor Merczyński także sugeruje.
Następna część rozmowy dotyczy „prześladowania” Frljica. Piotr Gliński - jak zauważa Merczyński – już zapowiedział, że ktokolwiek będzie chciał pokazać spektakle Olivera Frljica, nie może liczyć na wsparcie ministerstwa. Merczyński stosuje rozpowszechnioną taktykę ofiary. Mówi o zaszczuciu Frljica. Taktyka działań sensu stricte politycznych w przebraniu sztuki to przećwiczony schemat działania. Najpierw ostra polityczna jazda („W XX wieku wszystko jest polityczne” – Wisława Szymborska), a w momencie odpowiedzi adekwatnej do przemocy symbolicznej stosowanej przez sztukę krytyczną, obrona przez odwołanie się do wolności sztuki, która przynależy ponoć do sfery apolitycznej.
„Prześladowania” Festiwalu spowodowały wybuch solidarności z artystami, którzy walczą o „wolność”. „Już w trakcie festiwalu odezwał się do nas Kulczyk Investments. Czy wreszcie to, że stanął za nami dodatkowo nasz partner logistyczny – firma Toyota Bońkowscy. Wytworzyła się jakaś niesamowita energia” - podsumowuje patetycznie dyr. Merczyński. „Ważniejsza niż pieniądze?” dopytuje dziennikarka. –„Równie ważna” – odpowiedział prostodusznie i szczerze dyrektor „buntowniczego”, „apolitycznego” Festiwalu.
Autor: Maciej Mazurek