Karetka pogotowia jechała do chorego, ale nie miała włączonego sygnału dźwiękowego. To była głośna sprawa, bowiem kierowca karetki pogotowia jadąc do chorego, zderzył się z samochodem osobowym. Według prokuratury ratownik medyczny złamał przepisy: jechał za szybko, wyprzedzał tuż przed skrzyżowaniem. Jak mówi prokurator Alina Poczta, doprowadzając na lewym pasie ruchu do zdarzenia obu pojazdów. Kierowca Opla Mokka w wyniku poniesionych obrażeń zmarł po przewiezieniu do szpitala.
Oskarżony 43-letni kierowca karetki Jacek A. nie przyznał się do winy. Jego zdaniem kierowca opla musiał widzieć karetkę i powinien zachować ostrożność.
Gdy byłem pewien, że kierowca poprzedzającego mnie auta dostrzegł ambulans, zacząłem go wyprzedzać.
Kierowca nie włączył sygnalizacji dźwiękowej, a bez tej sygnalizacji karetka nie jest pojazdem uprzywilejowanym. Jednak zdaniem obrońcy oskarżonego Damiana Grzeszczyka ratownicy powinni być traktowani na specjalnych warunkach.
Ratownikom powierzamy życie i zdrowie. To są ludzie, którzy muszą być pod ochroną.
Sąd ma do przesłuchania prawie 30 świadków. Kierowcy karetki pogotowia grozi do 8 lat więzienia.