Do kancelarii parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa przyszły cztery osoby, by złożyć akt apostazji. Według relacji wikariusza, którą zamieszczono na stronie diecezji włocławskiej, jeden z tych mężczyzn zaatakował księdza, zrzucając go z fotela na podłogę. Napastnik miał też wziąć do ręki krzyż stojący na regale. Mówi aspirant Dorota Grzelka z policji w Turku.
- Osoby te nie mogły zrozumieć, że akt apostazji, czyli odstąpienia od kościoła, może przyjąć tylko proboszcz danej parafii. Ci państwo zostali poinformowani, że o 16:00 proboszcz będzie dostępny i wtedy będzie możliwość złożenia aktu apostazji. Ludzie ci zaczęli się awanturować.
Zaatakowany kapłan nie potrzebował pomocy lekarzy - czytamy na stronie diecezji włocławskiej. Policja twierdzi, że nie doszło do przemocy fizycznej, a tylko przemocy słownej. Tak wynika z zebranych na miejscu zeznań. Ksiądz nie złożył zawiadomienia, dlatego sprawa - według policjantów - nie będzie miała swojego ciągu dalszego.
Ja to rozumiem tak, że mamy słowo przeciwko słowu - napastnicy pewnie kłamią jak najęci, więc dowodu nie ma. Bo żeby się przyznać trzeba odwagi, a o jakiej odwadze mówimy, gdy jest czterech na jednego ?
"Według relacji wikariusza, którą zamieszczono na stronie diecezji włocławskiej, jeden z mężczyzn zaatakował księdza, zrzucając go z fotela na podłogę."
Przepraszam bardzo ale czy zrzucenie człowieka z fotela na podłogę nie jest rękoczynem? No chyba, że zrobił to przy użyciu nogi a wtedy to nazywa się np. nogoczynem, który według policji być może nie jest już aktem agresji. Ręce opadają...