Tomasz Jurkiewicz, powiatowy lekarz weterynarii z Nowego Tomyśla wiedział, że konie były głodzone i maltretowane. Uznał jednak, że nie ma powodów by odbierać zwierzęta. - Nie było powodów do odbierania zwierząt. Uznaliśmy, że leczenie można prowadzić na miejscu i że nie ma potrzeby przewożenia zwierząt, które nigdy nie były transportowane - tłumaczy.
Podczas pierwszej interwencji dwa konie nie przeżyły podróży. Sytuacją w stadninie zajął się Wojewódzki Inspektorat Weterynarii w Poznaniu. - Poprosiliśmy powiatowego lekarza weterynarii o komplet dokumentów w sprawie, którą prowadził. Analizujemy jego postępowanie. Do momentu zbadania dokumentacji nie chcę mówić o czyjejś winie - mówi Bartłomiej Raj z WIW.
Jeśli postepowanie było właściwe powiatowy lekarz weterynarii nadal będzie prowadził nadzór nad stadniną. Gdy kontrola wykże uchybienia, może zostać wszczęte postępowanie dyscyplinarne. Wyniki będą znane pod koniec tygodnia.